What a wonderful world

Świat się kręci, kręci

Nawet jeśli zniknę

Zebranie słów na opisanie tego koncertu zajmuje mi zdecydowanie za dużo czasu. Mam świadomość, że tak naprawdę nigdy nie oddam w pełni tego ile to jedno wydarzenie wniosło do mojego życia, ile zmieniło i tak dalej. Opisywanie wszystkiego po kolei też nie ma większego sensu, bo to trzeba było po prostu przeżyć. Tak myślę. 

Zdecydowanie za to Miyavi upewnił mnie w tym, że jest promyczkiem szczęścia w tym wielkim, posranym, pojebanym świecie. I że warto był walczyć z tym syfem, chociażby po to, żeby zobaczyć go na tej scenie, takiego radosnego i roześmianego, jakby właśnie dostał najwspanialszy prezent jaki można sobie wymarzyć. A przecież to tak naprawdę on ofiarował nam tak dużo. 

Nie wiem jak mam to wyjaśnić. Nie wiem jak to opisać. Bałam się, że jak już go zobaczę, jak już zejdzie ze sceny to odczuję stratę. Bałam się utraty jakiegoś celu, czegoś do czego usilnie dążyłam. A stało się odwrotnie, jakbym odzyskała coś czego mi brakowało. Jestem spokojniejsza. Pewniejsza. Wszystko wróciło na swoje miejsce, świat się kręci, a ja z nim, wszystko jest okej. Pozytywniej patrzę na rzeczywistość. 

Nie da się nie śmiać i tyle.

What a Wonderful World~

Pomimo ran mogę śpiewać o pokoju i miłości