Dzis przeżyłam chwilę grozy. Starałam się znaleźć stare zdjęcia z Norkiem, żeby mu je pokazać, bo nie wierzy, że był kiedyś taki mały jak Lilka i Google nie znajdowało mojego fotobloga! Na szczęście sytuacja opanowana.
Rzadko się tu pojawiam, wiem.
Ale mam do tego miejsca w sieci ogromny sentyment. Że wstydem mogłabym czytać stare wpisy,nawet sprzed 7 lat ale nie skasuje ich, bo po prostu jest mi szkoda. Mam nadzieję, że za 10 lat też to wszystko nie zniknie i będę mogła się pośmiać i powspominać ze wzruszeniem.
Ostatni raz byłam tu w święta Bożego Narodzenia, czyli minęło ponad 5 miesięcy.
Aktualnie jesteśmy z Lilką w Polsce, a B.jest w Anglii, niedługo, na Dzień Dziecka ma do nas przelecieć i potem razem mamy wracać do UK. Na moim fotoblogu nie było nawet o tym wzmianki, ale nie sądzę, że ktoś to czyta, więc pozwalam sobie na brak chronologii i skróty myślowe.
Wracając. Na sama myśl o powrocie z powrotem do Anglii mi słabo. Nie, że jest tam jakos tragicznie. Nie jest. Na co dzień jest spoko, ale tęsknię za Polską. Jednak tutaj czuje się jak w domu, tam, jak gość. Może kiedys się to zmieni,a może tak już zostanie i kiedyś nasze miejsce zamieszkania się zmieni. Chciałabym, w dalszej przyszłości żeby tak było. Fajnie byłoby godnie żyć i jednocześnie czuć się jak w domu.
Myślę, że osoby na emigracji doskonale wiedzą, o czym mowa.
Jeśli chodzi o Lilkę, to zmienia się każdego dnia. Codziennie się czegoś uczy, codziennie patrzę na jej uśmiech i nie mogę wyjść z podziwu, jaka jes cudowna. Czasami doprawdza mnie do szału, często wstaje już po 4 nad ranem i bawi się w najlepsze, ale nie zamieniłabym tego za nic na świecie. Kocham być mamą, chociaż to codziennie wyzwania. Tym bardziej teraz, kiedy od miesiąca jestem z Lilly sama. 💙