sieeeeeeeeeeemacie ludzie!
No i zaczęła się matura. I w sumie po co mi był ten stres? Dziwne uczucie, nie do ogarnięcia. Naprawdę ciężko jest tak po prostu powiedzieć PRZESTAŃ do swojego mózgu i faktycznie przestać.
A chciałabym żeby tak było!
Wszystko znów nabiera kolorów. Wiosennych kolorów, takich ciepłych i przyjemnych, że aż zaczynam czuć je na sobie, w sobie. Każdy dzień rozpoczynam myślą o Tobie. Następne godziny to sama przyjemność, bo czym mam się smucić albo martwić? Po południu zazwyczaj już jesteś przy mnie, więc wieczory noszą Twoje imię. A noc... jest tylko szybkim przejściem i odpoczynkiem. Bo potem znów przychodzi nowy dzień... I "poranek" w tvn24. Mimo wszelkich przeciwności wrednego losu jest mi dobrze.
Patrzę przez okno. Świat się śmieje. Zielone drzewa stoją dumnie prezentując swoje różowobiałe kwiaty. Trawa jest jakaś taka... nawet równa (jak gdyby przystrzyżona jeszcze wczoraj). Róże zaczynają się do mnie uśmiechać a wszędzie, jeśli by dobrze się przyjrzeć... dosłownie stada muszek, much, pszczółek, os, robaczków^, fruwaczków... wszystkiego! Wiosna jest tak przyjemnym czasem... Wszystko powoli ożywa. Każdego dnia patrzę przez to moje nieszczęsne (brudne) okno i obserwuję czereśnię. Jeszcze niedawno była podobna do anorektyczki ubranej na czarno, bo przecież "czarny wyszczupla". Teraz już "obrosła w piórka". :) Czasem mam ochotę porównać ją do siebie. Tak, porównać zwykłą czereśnię (którą co rok okradają mi albo ludzie albo szpaki) do siebie! Ożyłyśmy obie. Jednocześnie jakby nie patrzeć! Niepewnie. Zaraz po zimie, tej kalendarzowej, gałązki zaczęły nabierać barw. Załamania pogodowe nie sprawiły, że się poddała. Jest dziś piękna, pełna kwiatów, a pachnie tak, że czuję ją u siebie, kiedy otwieram okno. A ja? Zaraz po zimie niepewnie zaczęłam wierzyć, że mogę być szczęśliwa, że może być dobrze. Moje życie obróciło się o 180stopni -to takie moje "załamania pogodowe". No, ale przecież... jestem szczęśliwa. Tzn. NO WŁAŚNIE! JESTEŚMY SZCZĘŚLIWI. Jedyną rzeczą jaka różni mnie od tej panienki za oknem (pomijając oczywiście fizyczność naszą. Chociaż jakby się uprzeć...) jest to, że z nią wiadomo jak będzie, a ze mną nie. Ona na każdą porę roku ma przewidziane stadium rozwoju i przekwitu. Ja żyję z dnia na dzień i los zaskakuje mnie coraz bardziej.
Kto by pomyślał, że tak mnie wynagrodzi? Kto by pomyślał, że ma za co mnie wynagrodzić?
Kto by pomyślał, że ja tak odżyję? Na pewno nie ja.
Teraz mam nadzieję. Mam uśmiech na twarzy. Mam Ciebie w sercu i obok siebie.
Przepraszam za słowotok. Czasem trzeba.
"więc, gdy wszystko straci sens, dobrze wiesz, że będę wciąż na końcach Twych rzęs!"