Mało naturalna poza, aczkolwiek podoba mi się w tym zdjęciu moja fryzura. Skromnie mówiąc. :)
Cały ten "przedmaturalny" czas jest najgorszym czasem w moim życiu. Chyba nie tylko ze względu na wydarzenia dziejące się coraz szybciej i w coraz to większej ilości, ale też stres... siedzący gdzieś we mnie. I brak pewności siebie. Jakiś egzamin dojrzałości, od którego będzie zależała moja przyszłość. Samo to wzbudza we mnie autodestrukcję mojego układu nerwowego. Nie lubię o tym myśleć, ani odpowiadać na bezmyślne w swej istocie pytania typu "jak tam nauka do matury?". Szczerze? Nijak. I mam to w dupie. Tak bardzo chcę mieć to w dupie! Tak bardzo chciałabym... obudzić się teraz ze świadomością, że jest już po wszystkim i poszło mi nawet nieźle. A tu jeszcze przede mną 3dni męczącej nauki i stresu. Większego niż kiedykolwiek. Nieporównywalnie rozległego. To nie to co stres przed pójściem do dentysty... to coś milion razy większego. Panikuję? Być może. Jak zwykle z resztą, ale jakoś muszę reagować.
Dziękuję Wam za najpiękniejszy weekend w życiu!