Internet. Wszechwiedząca "metropolia" rządząca dzisiejszym światem. Wstajesz, sprawdzasz co na fejsie,
oglądasz snapy, idziesz zrobić śniadanie, szybki prysznic, czeszesz włosy, a w tym czasie masz już pięć nowych snapów,
trzy powiadomienia na facebook'u: ktoś ma urodziny. Nie znasz tej osoby, ale to nic. I tak wypada napisać "najlepszego".
Nie ma opcji, że w ogóle kiedykolwiek zastanowiłbyś się kiedy ta osoba ma urodziny. Ale na tablicy głównej wyświetla
się czterdzieści nic nie znaczących postów, więc nie możesz być gorszy, piszesz. Wychodzisz z domu zająć się tym, czym
powinieneś. W szkole nuda, w pracy nuda, czas sprawdzić co w necie. Telefon miga średnio co kilka minut powiadamiając
o nowym zdjęciu, które ktoś Ci wysłał. Wanna, nogi, woda- dostałeś siedem snapów z czyjejś kąpieli, super, czas na fotkę
w lustrze z ręcznikiem na głowie. Chcesz się zająć czymś "porządnym"- ściągnąłeś ostatnio kilka nowych gierek na telefon,
szkoda tracić czasu na robotę, lepiej pograć. W ten sposób dzień Ci mija oszałamiająco szybko. Po powrocie do domu
odpalasz kompa. W trakcie między tak "ważnymi" czynnościami jak sprawdzenie facebook'a, snapczata i instagrama, jesz
obiad, sprzątasz, nie zapominając o tym, by jakieś urządzenie elektroniczne było cały czas przy Tobie. Wrzucasz fotkę
na instagrama: czasem z pięć dziennie, czasem jedną, nieraz wrzucasz coś po prostu co kilka dni. I lajki lecą. Zbliża się
wieczór- telefon nie miga już co kilka minut, informując o kolejnym snapie, ale co kilka sekund. 1/4 społeczności
bierze kąpiel- nie ma nic bardziej wartościowego niż tylko poinformować o tym cały świat. Część osób pije- w tygodniu!
Cóż za buntownicy. Kolejni wykonują jakąś pracę, a pozostali nie robią nic- nie szkodzi, przecież to też powód do
chwalenia się. W końcu każdy powód dobry. W ten sposób znasz cały życiorys Twoich znajomych (i nie tylko).
Co do minuty. "Obieram pomarańczę", "prysznic", "jem", "piję", "oglądam film", "nudy", itp.. Wchodzisz na fejsa, a tam...
"Dostałem mandat haha", "sprzedam iphone'a", "spaliłam babeczki", "zdałem na prawko", "tęsknię za moim Misiem Pysiem
Najukochańszym na świecie Słoneczkiem, moją największą radością. Wracaj już". Gówno Cię to interesuje, ale post
ma sześćdziesiąt lajków, to też polubisz, a co tam. Instagram- przewijasz tablicę, a tam siedem zdjęć pod rząd
dodanych co kilka minut przez tą samą osobę. Jeden widoczek, drugi, trzeci- wszyscy już wiedzą, że ktoś jest
w górach. Jedno selfie, drugie, trzecie- wszystkie takie same, chyba była jakaś sesyjka. Kumpel leży pijany w wannie-
to cyk, i fotka na instagrama. Laska dostała drogą bieliznę- pokaże dupę i cycki, bo przecież to prawie tak, jakby
dodała zdjęcie w stroju kąpielowym, a ona jest taka "seksowna". Nie ważne, jej chłopak jest zachwycony, że
jego roznegliżowaną dziewczynę ogląda caly świat. Tyle lajków i komentarzy.. +100 do ego. Kto z nas tak nie ma?
Kto w dzisiejszych czasach nie ma facebook'a, instagrama, snapczata, jakichś komunikatorów internetowych,
gier i innych aplikacji? Kto nie sprawdza codziennie co się ciekawego dzieje w gronie znajomych? I wszystko
byłoby okej, bo przecież to jest w końcu dla ludzi, zgadzam się. Przerażające jest tylko zjawisko nieograniczonej
swobody w internecie. To prowadzi do otępienia społeczeństwa.
Wszystkie bitwy naszego życia czegoś nas uczą- nawet te, które
przegraliśmy.
Inni zdjęcia: Zachodzi słoneczko nad jeziorem halinamLake quen... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24