Byłyśmy sobie dzisiaj z Fif w Łańcucie. Nie zwiedzałyśmy po raz 394828243 zamku, ale i tak było fajnie. Tym razem roznosiłyśmy ulotki reklamujące jakąś aptekę po osiedlach w tymże mieście. Nikomu tego nie życzę, szczególnie w taką pogodę. Co prawda, opaliłam sobie stopy i teraz mam takie paski od sandałów oraz ramiona i uda, ale co z tego, skoro teraz czuję się jak zwiotczały balonik?
Zwiedzając poszczególne dzielnice, poczułam się jak na Śląsku, zważywszy na infrastrukturę Łańcuta i budowę 'bloków' mieszkalnych, w których mieści się 90 mieszkań przy liczebności 3 klatek schodowych. Jeszcze w każdej z nich było ciemno, jak w d....
Kojarzycie te wesołą brygadę krążącą po Rzeszowie i próbującą wcisnąć dwie tubki pasty z dychę w ramach promocji?
W Łańcucie również ich spotkacie. I nie dajcie się nabrać, bo ta pasta w zasadzie wcale nie jest w promocji. ;D
Ale to już pogadanka na inną okazję.
Baaaj baj.
Alors on danse.