Witam ponownie moich nielicznych czytelników.
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego tak radykalnie (wręcz - z dnia na dzień) zmienia się częstotliwość zamieszczania na fblogu postów, zdjęć, etc. Jest to tylko i wyłącznie tymczasowe zjawisko, ponieważ nie skończyłam jeszcze oglądać 'Czarodziejki z Księżyca', jestem już przy 140 odcinku w IV serii, do końca brakuje mi już tylko 60 i seria Sailor Stars. Aha, bo wy nic nie wiecie (wszystko przez Kuźnara).
Pewnego pięknego dnia w IVLO na przerwie Mer (ja) i Kuź (Kuźnar) rozmawiały sobie o Dragon Ballu, Superśwince i innych japońskich animacjach z dzieciństwa. Narodziła się koncepcja gromadzenia energii w stylu Son Goku w postaci smoczych kul (KAME-HAME-HAAAAAA!!) i latania na chmurce z małpim ogonem w d... i wtedy również Mer (ja) przypomniała sobie, jak gromadziła karteczki z segregatora z Kseną i Czarodziejkami. Nie pamiętała, o co chodziło w tej bajce, poza tym, że było 5 czarodziejek, a potem doszło następne 4 takie dziwne i czarne i jedna z nich była chyba zła i jeszcze była taka mała, różowa, ale skąd się wzięła i po co, to też nie wiedziała. I postanowiła się dowiedzieć, włączyła odcinek nr 1 na YT zatytułowany "Beksa staje się wojownikiem" i się wciągnęła.
Poleciały serie:
Classic opowiadająca o Księżycowym Królestwie, Srebrnym Krysztale, Princess Serenity i Prince Endymion
Romance o kosmitach i jakimś drzewie dającym energię tym kosmitom i małej Usagi z XXX Crystal Tokyo i Neo Queen Serenity i Neo King Endymion (królewska rodzinka z przyszłości)
Super o Świętym Grallu i tych czterech następnych Czarodziejkach, O Mesjaszu Dobra i Mesjaszu Ciszy....
SuperS o Pegazie, który zakochuje się w Chibiusie (O.o)
SailorStars o takiej Galaxii (więcej nie powiem, bo nie wiem)
Jak zwykle - zboczyłam z tematu. Wcale nie miałam opowiadać o Sailor Moon, ale możliwe, że to Was zachęci do obejrzenia tego anime, które, wbrew pozorom, wcale nie wygląda, jakby miało być zaadresowane do dzieci. Jest pełno gejów, lesbijek, krwi, przemocy, śmierci ale przede wszystkim - miłości dobra, światła i księżyca ^^
No i jest zajebiście śmieszne.
Dobra, teraz już przechodzę do głównego tematu, o którym wcześniej chciałam napisać, ale zapomniałam. Potem chciałam zrobić jeszcze edit do poprzedniej noty, ale w końcu stwierdziłam, że nazajutrz bardziej się postaram i zredaguje porządnie tego posta.
Na początek rysopis, profil psychologiczny osoby, o której będzie mowa. Uprzedzam, że oszołomy powróciły do Rzeszowa (wiem, wcale Was to nie dziwi, ale tym razem mówię poważnie)
Rysopis:
niska, o męskiej budowie, przyozdobiona tatuażami na lędźwiach, zazwyczaj boso, lekko zgarbiona, blondynka, wygolona na głowie, na kolor włosów wskazuje mały irokezik po środku, kolczyk w brwi (prawej), ubrana na sportowo, porusza się po mieście w towarzystwie pluszowej małpy.
Profil psychologiczny:
Na początku myślałam, że może widzi duchy, albo jest częściowo opętana (wiecie, nie wykluczam żadnej możliwości), bo w autobusie nr 13 zajmowała dwa siedzenia i cały czas rozmawiała ze swoim odbiciem. Przyzna, że dyskusja była do tego stopnia absorbująca, że kobieta zaczęła wyjmować dokumenty i pokazywać samej sobie.
Gonzo się jej bała ;D
I w sumie dobrze, że jaj w żaden sposób nie zaczepiłam (jestem do tego zdolna), bo mama opowiedziała mi wczoraj, że też kiedyś miała przyjemność ją spotkać. Weszła do sklepu i zaczęła się podejrzanie rozglądać. Mama, czujny dyrektor wkroczyła do akcji. Konwersacja:
- Pomóc w czymś pani?
- Spier... suko. Dopiero do sklepu weszłam!
- A kopnął cię ktoś kiedyś w dupę ?
Tak, zgadza się. Mam to po mamie.
Później spotkała ją jeszcze na przystanku, jak mówiła do swojej małpy, obiecując jej, że znajdą wspólnie tatusia.
Nasuwa się wniosek, że może jest w urojonej ciąży, bo jeszcze wcześniej Kotlet spotkał ją w NŚ, jak gładziła się po brzuchu i szperała w sklepie z zabawkami.
Pytanie: Czy Wy również widzieliście Marynię II ?
Tak ją nazwałam na cześć stukniętej babki poruszającej się po Rzeszowie 30 lat temu.