Czytam książkę z psychologii rodziny, analizuję tekst a zarazem swoje życie.
Myślę o swoich relacjach z innymi, o moich decyzjach, o błędach i dobrych decyzjach.
O tym jaka jestem teraz.
O tym, że bardzo często zdarza mi się tłumić własne potrzeby.
O tym, że milczę, gdy powinnam mówić.
O tym, że gdy coś mi przeszkadza- adaptuję się.
Zdarza mi się być nie tą osobą, którą chciałabym być lub którą jestem naprawdę.
Te wszystkie przyzwyczajenia pozostały po przeszłości.
Zmieniło się wiele, ale one zostały.
Zostało także to, że wiele myślę.
A może te analizy spowodowane są przez studia.
Nieważne.
I chyba coś w tym jest, że kobieta ni stąd ni z owąd przypomina sobie o czymś, co było rok, dwa, dziesięć lat temu.
Ale nie jestem z tych, które robią aferę, wyrzuty czy obrażają się.
Dla mnie nie ma to najmniejszego sensu.
Jeśli nic nie mówiłam, kiedy to się działo to tym bardziej nie będę wyciągać starych rzeczy i przerabiać ich po latach.
Ale mogę analizować... hmm... pognębić siebie...
Mam wrażenie, że wszystko jest takie nijakie.
Nie jestem w niczym najlepsza.
Żyję z dnia na dzień według schematu.
Każdy tydzień wygląda praktycznie tak samo.
Być może sama się ograniczam...
Być może szukam głupich tłumaczeń...
Być może brakuje mi odwagi...
Być może nie mam już marzeń...
Być może...
Kiedyś było inaczej...
Bardzo chciałabym wiedzieć, co inni myślą o mnie.
Ale tak szczerze, bez ściemy.
O. Malutka,
Chodzi o mię? Czy o ogół? Proszę Kochanie, walcz!
Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym z Tobą normalnie porozmawiać, tak jak kiedyś.
Zawsze trzymam za Ciebie kciuki i myślę o Tobie.
Jakiś czas temu nasza wspólna koleżanka coś wspomniała mi o Tobie. Miło było to usłyszeć.