Tak przeglądając dziś album rodzinny natrafiłam na to zdjęcie ,Bardzo długo się przyglądałam .Odwróciłam i zobaczyłam datę 9-1998.Miałam miesiąc. Mogę stwierdzić że pierwszym "chłopaszkiem" ktory mnie całował ,kochał i kocha do dziś to mój brat. Ideał faceta według mnie. Przyjaciel i brat w jednym. Tylko czemu jesteśmy tak daleko od siebie. Nawet odległośc przeszkadza w miłości między rodzeństwem.
Nie wiem co tu pisać. Wiedziałam nadejdzie koniec tej znajomości. Miałam świadomość jednak boli. Wszystko boli. Tylko juz w przypadku kiedy wraca uczucie po roku to juz nie boli jak kiedys. Boli gorzej. Jednak wiem że muszę dać radę ,będzie cieżko ale przecież "no pain is forever" .Całkiem niezłe są te słowa. Ostateczny koniec nadszedł dzisiaj .Wyszłam na "świeże powietrze" wszystko było dla mnie w tym momencie tak cholernie dziwne ,takie obce w te kilka poprzednich godzin się stało dla mnie że aż cieżko. Fajnie że akurat spotkałam Leśnego ,z którym jakos nigdy nie mialam zbytnio tematow jednak dziś to on był osobą ktorej opowiedziałam sytuację i to nawet dobrze bo czasem ludziomktorzy sa obcy dla naszej duszy łatwiej coś opowiedzieć . Usłyszałam kilka porad . Pojechałam na balaton przemyślałam to i wrociłam do domu .
Zawsze będę o Nim pamiętała. Może to i lepiej że tak się stało że to koniec , ale pytanie dla Niego lepiej czy dla mnie? To juz nawet chyba nieważne . Lecę na jakis spacer coś , nie wiem . Paa ; )