3 tydzien szkoly a mi sie dalej tak samo nie chce...
niczego,
nikogo,
nic.
Świat się zmienia, życie mnie doświadcza, inni mądrzeją, jeszcze inni głupieją, wspomnienia się mnożą, obsesje powszednieją, sny wracają, drzewa rosną, ci, co byli w porządku okazali się śmieciami, ci, co byli podejrzani okazali się z brylantów, woda płynie, znajomym rosną brzuchy, księżyc blednie, perfumy potrzebne coraz mocniejsze, łzy wyschły, dni powszednieją, samotność staje się kojąca, zwierzęta bliższe niż ludzie, jabłka okazują się niesmaczne, Bóg wraca w najmniej oczekiwanych momentach i staje się lękiem, uśmiechy ludzkie są krótsze i mniej szerokie, za każdą radość chce się całować ziemię, dzień zachwyca, noc ulubiona, byle co się podoba, wspaniałość jest lekceważona, słowa przekroczyły granice, barwy się pogłębiły, kolor brązowy jednak okazał się nudny, kwiaty wydaje się kwitną zbyt łatwo i zbyt atrakcyjnie, wiatr męczy, słońce jest zbyt mocne , zachwyt rzadszy, pogarda głębsza, tęsknoty falują według krzywej nieskończoności, minuty uciekają, czas już nigdy nie stoi, płacz dziecka przeraża do paniki, śmiech zbytni przeraża równie, młodzi wiedzą więcej niż starzy, starzy budzą czułość naiwnością, zło jest modne, a ja wciąż siedze i nie umiem sobie z tym poradzić...