Tak se myślę, starość nie radość. Chyba nadal nie dochodzi to do mnie, że dobry miesiąc temu skończyłam 16 lat. Cudowny wiek. Buntu, nowych przygód, doświadczeń, chwil i wspomnień. Pamiętam jak cudownie było rok temu. Szkoda tylko że nigdy już nie wróci. Wiem to.
Nazwano mnie narcyzem. I chyba coś w tym jest. Ciągle się zastanawiam, czy aż tak jestem zapatrzona w swoją osobę, swoje uczucia. A mimo to, coraz częściej zauważam że to mnie wykorzystują. Owijają wokół palca. Wiedzą że jestem naiwna. Typowa wada. Chciałabym to zmienić.
Tematy z dupy wzięte, nigdy dobrze nie pisałam. Mam setki myśli w głowie. Wspomnień, łez, uśmiechów i tęsknot. Tęsknie. A może mi po prostu czegoś, cholernie brakuje? Nie chcę miłości. Miłość? Miłość chyba nie istnieje. Za każdym razem daje mi dobrego kopniaka w dupe, po którym jak widać, nie potrafię powstać. Stchórzyłam w tym momencie. Nie chcę nikogo, to absurd. Każda kolejna osoba wydaje się taką, która mogłaby zranić. Nikt tutaj nie ma już mojego zaufania. Zawsze już będę się bała. Ale nie jestem ostrożna. Miłość ma to do siebie - wybucham i nagle wszystko tak, szybko przychodzi. Brakuje mi motywacji. Bez nikogo czuję się jak wrak człowieka. Ćpun na głodzie, anorektyczka na tygodniówce, alkoholik na odwyku.
Tak, nie potrafię być sama. Potrzebuję kogoś. Kolejny absrud.
Otacza mnie chaos. Codziennie mijam tak wiele rzeczy - każdy szczegół, osoba, ta pijana i zupełnie cicha. Nie zwracam na nie uwagi. Nie żyję chwilą. Nie czuję się wolna, ani zajęta. Nie potrafię się samą zająć. Wiem - nie odajduję szczęścią w małych rzeczach. Tak czuję. Nie czuję żadnych pragnień i pożądań. Czuję się nijaka. Pusta od środka, bez uczuć i emocji. Tylko łzy mi zostały. Na prawdę. Chociaż i one, wydają się być nijakie, jak nicość.
Czasami mi się wydaje, że nic się nie zmieniło - zawsze miłość była daleko, tak jak kiedyś Ty, 172 km. stąd. Teraz następna. Ale nie chcę już oddrapywać ran. Liczyć kolejne blizny. Lubię zapach i widok krwii. Powinnam iść do psychiatryka. Albo niech mi zmienią leki. Czuję się chora. Dużo czuję, jakby nie było. Mam ochotę na kawę. I czyiś uśmiech. Tylko tyle. Mało oczekuję, mało chcę.
Smutno mi. I wiesz? Chyba tęsknie.
Ta wiosna zdecydowanie za szybko przyszła. Jesień była melancholią i typową autodestrukcją. Chyba mi jej brakuje.
Pieprzona masochistka ze mnie.