jest sierpień a ja powoli usycham, usycham i czekam aż uschnę całkiem i zniknę
jest sierpień. siedzę w pracy, której nie lubię
otoczona ludźmi.
Ludzie, którzy w większych ilościach doprowadzają mnie do płaczu, do duszności i ataku paniki
kiedy to wszystko sie stało
kto mnie tak złamał
myslałam, że wiem. i nawet opowiadałam Ci o tym. a Ty opowiadałeś mi o sobie
a ja myślałam, jak cudownie, że jesteś
i czytałam, jak pisałeś, że nigdy już nie chcesz nikogo skrzywdzić
jak bardzo nie chcesz mnie stracić,
jak nie chcesz, żebysmy przestali rozmawiać.
jest 17 sierpnia. milczysz od 8 dni. to najdłużej jak kiedykolwiek milczałeś.
gdyby było wtedy i milczałbyś 8 godzin napisałabym, napisałbyś
a Ty milczysz 8 dni a ja nic nie mogę zrobić, bo sama nie wiem co byłoby gorsze
więc siedzę wśród tych ludzi, którzy sprawiają, że chciałabym przestać istnieć
którzy zwijają mnie w kłębek stresu
i słucham Twojego głosu na nagraniach, jak opowiadałeś, jak bardzo chciałbyś mnie spotkać.
czasem myślę, ze to wszystko moja wina. nie Ty stricte.
tylko to wszystko,
na cały ten ból, który pozwalam sobie zadawać.
i łapię się za pierś, bo czasem boli tak mocno, że nie chce się nawet oddychać.