Nie czuję magi świąt.
Totalny roozpierdol.
Trzeci dzień wracam wieczorem do domu
z pełnymi rękami siat.
O dziwo nie z siatami wypełnionymi jedzeniem
tylko wypełnionymi ubraniami.
W ciągu 3-4? dni wydałam ..... ojj zbyt dużo na pewno.
Jedną z najdrożysz rzeczy była bluzka za 119zł xD
Tak wiem poojebało mnie no ale była taka pikna że o je jebie
no i była na przecenie ze 170zł nooooooooo litości! :3
Do tego dochodzi torba z adidasa, 3 bluzki, leginy, spodnie, buty, dresy.
I takie tam jeszcze drobiazgi typu kolczyki perfumy.
Jutro nareszcznie jade do fryzjera. Chuj z tym że musze wstać o 6.30 a do fryzjera
mam na 8.00. Godzine jak nie więcej zajmuje dojazd do Stanisławia z Krakowa.
Cieszę się bardziej z tego że będę miała inny kolor włosów niż z tego ze już jutro WIGILIA.
Pół kilo koksu,
dwie siaty dropsów,
nosa białego,
płuca upalonego,
choinki z marychy i wódki dwa kielichy,
szampana na stole, co ja pierdole..
WESOŁYCH ŚWIĄT I UDANEGO SYLWESTRA <3