na zdjęciu tzw. kompozycja z brudu podczas sprzątania.
"Jesteśmy jak młodzi chłopcy zawierający przymierze krwi. Łączymy nasze ciała w jedno. Próbujemy wniknąć w siebie. Czasami ja w niego, czasami odwrotnie. On staje się Malikiem, a ja Bilalem. Wyglądamy podobnie. Wkrótce pomyślą, że jesteśmy braćmi. Braćmi krwi, jak dwaj młodzieńcy. Braćmi nasienia."
Stare przeminęło. Nie bolało, bo minęło, gdy już zniknęło, nie wliczając 5 minut płaczu. Nie chcę być masochistą, P.P. W marzeniach tak. Nigdy w świecie rzeczywistym. Chyba. Może. Jeżeli. Stąd właśnie marzenia. Znikaj, bo ja Cię sam nie zniknę. Dupku. Nienawidzę Cię. Tak bardzo. Dalej, coś jest nowego. Jak zwykle wciągającego, dlatego znowu chcę się w to rzucić. Nie chcę. Krzywdzić. Więc klony też potrafią być, kurde. Hahah. Pierdolony rumak na białym księciu. Bidaczek. Jeszcze wiele rozczarowań przed nim. Tak więc jestem pomiędzy przeszłością, teraźniejszością, a przyszłością? Przeszłość przyniosła doświadczenie życiowe, teraźniejszość woła/błaga o szczęście, a przyszłość chce P.P. Chyba fucktycznie jestem poryty.
Ostatnio jestem wrakiem. Przerabiam to, co było i jestem zdziwiony, dokąd aż doszedłem. Kurczę się w sobie, żeby w końcu zniknąć. Uciec, uciec, uciec. *Zmierzając się* z sobą po ciemku, po omacku, ukryć głowę pod kapturem. I jestem taki nieodporny. Nie rańcie, bo jestem pamiętliwy jak pies. Nie pytajcie - nie pomoże.