świat spada mi na głowę
za oknem zimno, wiatr
z drzew kapie krwawa żywica
na skręcone końce ich ciał
rzeki płyną szeptem złych gróźb
których życzą mi zawistni
a ludzie trwają otumanieni
w pośmiertnym stężeniu
czas wysusza lodowate tkanki
słowa zamarzają w powietrzu
i wydają się nigdy nie padać
jedyny ratunek w Twoich ramionach
jedyny ratunek w Twoich ramionach