Połykać kolejne ciężkie schody. Pokonywać. A nie z nich spadać. Pierwszy i ostatni raz, błagam. Chociaż to wydarzenie było mega zabawne i do teraz się śmieję, więcej tak nie chcę. Ryzykowne w moim obecnym stanie. :D
A mój obecny stan jest do dupy. Przerwane prawko, nie będę mogła dłuższy czas tańczyć, o ile w ogóle będę mogła wrócić do Obsesji. No i zaległości w szkole. Super, wszystko przez jeden niby niewinny upadek. Punkcje, szyna, ortopeda, chirurg.. Mam tylko nadzieję, że operacje nie będą potrzebne. Okaże się we wtorek.
To jeden problem. Jest jeszcze drugi. Który powoli doprowadza mnie do szału. Jak można być tak upierdliwym człowiekiem?! No błagam. To musi być prawdziwa desperacja, wysyłać przez miesiąc wiadomości, nie otrzymując na ani jedną odpowiedzi. Kto normalny wydzwania po nocach, z nadzieją, że druga osoba odbierze. Gdzie tu sens, gdzie logika? Naprawdę w dzisiejszych czasach o wymiarze miłości świadczą wysłane wiadomości i rozpoczęte połączenia? Nie mogę tego pojąć. Wiem, że sama postąpiłam nie do końca dobrze, bo jakby stchórzyłam. To był jedyny ratunek, a łapałam się już czego tylko szło. "I choćbyś z pistoletem zaszedł mi drogę, powrotów nie będzie". Temat jest już dla mnie zamknięty. Szkoda, że tylko dla mnie.
Gdzieś na dnie mnie siedzi nadal sprawa z przeszłości. Na pewien czas tylko się schowała. Niech będzie. Nie przeszkadza mi już. Wręcz przeciwnie, miło powspominać. Mogę sobie myśleć, że kiedyś na siebie wpadniemy, bo nic nie trwa wiecznie. A żeby robić cokolwiek sama, to mam za dobre serduszko. :)
Więc teraz wskakuję, a w sumie wskoczyłam już jakiś czas temu w nowy rozdział, bo aktualnie na jednej działającej nodze, pewnie zaliczyłabym bliskie spotkanie z podłogą. Co to dla mnie, tyle już przeżyłam, że z tą nogą też ogarnę. Mam taką nadzieję, przynajmniej. :)
No więc. Jestem w tym nowym rozdziale, teraz muszę się pilnować. Na spokojnie. Z głową. Z rozsądkiem. Bez uniesień! :)