photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 13 CZERWCA 2013

.

Chciałem zmierzyć się z moją decyzją później, ale w tamtym momencie, była tam i musiała wiedzieć co naprawdę czułem. Nie mogłem pozwolić jej opuścić tego miejsca, bez pewności, że wiedziała gdzie były moje serce, mój umysł i moja dusza. Były z nią i już zawsze będą. A jeśli mnie zostawi, kiedy wszystko będzie powiedziane i zrobione, weźmie to wszystko ze sobą.

Przytuliłem się do jej ucha i wypowiedziałem te słowa z pasją i nutą bólu.

-Kocham cię, Isabello.. całym moim.. pieprzonym sercem!

-Oh, Boże.. Justin. - Jej głos był pełen emocji, że musiałem na nią popatrzeć. Jej dolna warga drżała a oczy się zeszkliły. Nieśmiałą ręką oplotła moją twarz, kciukiem jeżdżąc kciukiem po mojej dolnej wardze.

-Proszę.. nazywaj mnie Bella.. po prostu, Bella.

Szukałem na jej twarzy ważności jej słów, a łza zsunęła się po jej policzku, lecz nie mogłem znaleźć nawet uncji, że powiedziała to tylko z litości dla mnie. Kiedy myślałem, że moje serce wariowało i dudniło jak tylko mogło, to było nic w porównaniu do akrobacji, które wykonywało w tamtym momencie. Moje serce wzrosło, czując podmuch zimnego powietrza, które dopiero po chwili dotarło do mojego mózgu. Poczułem lekkie zawroty głowy, ale nie mogłem powstrzymać się od szerokiego uśmiechu, który rósł na mojej twarzy.

-Bella- powtórzyłem szeptem. Zadrżała w moich ramionach.

-Jezu, to brzmiało seksownie. Powiedz to jeszcze raz. - rozkazała mi, wplotła palce w moje włosy i podniosła moja głowę na tyle, żeby spojrzeć mi w oczy.

Pochyliłem się i ledwo muskając jej wargi, powtarzałem jej imię. Zębami kilka razy pociągnęła moją dolna wargę...a potem włożyła ja sobie między swoje usta, cicho mamrocząc.

-Znowu....

Z jeszcze większą energią niż wcześniej, pocałowałem ją, wymawiając jej imię w kółko, bo do cholery mogłem. wreszcie. Moje pchnięcia stały się bardziej natarczywe i zgiąłem jej kolana oplątując sobie wokół bioder. Mocniej, głębiej, szybciej. Złapałem krawędź materaca nad naszymi głowami i użyłem go jako napęd, ruszając się w przód i w tył. Przytuliła się do mnie, a pot z naszych ciał połączył się, kapiąc na łóżko. Ścięgna na moich ramionach i szyi były napięte, mięśnie pleców, abs i tyłek pracowały szalone, dając jej wszystko co miałem. 

Isabella przejechała paznokciami po moich plecach, a ja się modliłem do Boga, żeby zostawiała na nich ślady, które nigdy się nie zagoją- takie jak blizny, które by zostawiła na moim sercu, gdyby mnie opuściła. Cofnąłem się by spojrzeć na nią, zapamiętując każdy jej ruch. Nie mogłem nie zauważyć, jak żyły na jej szyi pulsowały, kiedy ciężko oddychała. Następna wizja, która będzie mnie prześladować do końca mojego życia. Wprost....wybornie.

Kropla potu zwisała niepewnie na czubku jej nosa, aż powoli spadła na jej dolną wargę. Obserwowałem jak  zakręciła swoim językiem i spróbowała jej. Zamknęła oczy i zaczęła jęczeć jakby właśnie wzięła ostatni kawałek czekolady w jej usta i delektowała się nim. 

-Spójrz na mnie, kochanie.- wyszeptałem. 

Zrobiła to co powiedziałem i prawie natychmiast połączyła swój wzrok z moim. Połączenie, które znaczyło więcej niż wcześniejsze.- Kocham cię, Bello.

-Justin ja.....ugghhhhh - jęknęła, przegyzając wargę i odchylając głowę. Jej ciało przechodziły fale goraca, przez które wiła się pode mną.

Ten widok.....Och Boże ten widok - wygląd jej twarzy, kiedy powiedziałem jej, że ją kocham a ona doszła.. Nie. Po. Prostu. Nie. Miałem. Na. To. Słów.

Z ostatnim pchnięciem, poczułem jak jej ścianki zacisnęły się wokół mojego pulsującego penisa.

Przeturlałem się na swoją stronę, zabierając ja ze sobą, dwoma rękami ciągnąc ją na swoją klatkę piersiową. Nie chciałem pozwolić jej odejść. I czy nie w tym był problem? Nie mogłem pozwolić jej odejść, ale musiałem - trzymanie jej tam, byłoby.. okrutne.

Leżeliśmy, rozkoszując się naszym stosunkiem, co wydawało się trwać całe życie, ale wciąż nie było zbyt długie. Żadene z nas nic nie powiedziało, żadene z nas nie zrezygnowało z uścisku....oboje zatraciliśmy się w naszych własnych myślach. Prześciaradła były zalane- przemoczone od naszych mokrych ciał, namoczone potem naszej pracy, namoczone przez ostatni rezultat. I, och.. jakie to było słodkie.

I wtedy ona przerwała ciszę.

-Justin - jej głos był tak delikatny, że ledwo usłyszałem, jak wymawia moje imię. - Musimy porozmawiać...- to...usłyszałem głośno i wyraźnie A nie chciałem, bo to była ta cześć, w której wszystko by się zrujnowało, w której dostałbym plaszczaka od rzeczywistości....

Część, w której miała mi powiedzieć, że mnie opuszcza.

-Shh.. jeszcze nie teraz - Powiedziałem, gładząc jej plecy i pocałowałem ją w czoło.- To może poczekać do rana. Na razie, po prostu zostawmy to tak jak jest teraz.

Isabella....Bella, skinęła głową i przytuliła twarz z powrotem do mojej piersi, nie mówiąc już ani słowa. Pozwoliła mi, żebym przez tą jedną noc, mógł ją trzymać w ramionach, w pierwszą i ostatnią noc, kiedy wszystko było w porządku w tym cholernym świecie, ponieważ ona tutaj była i wiedziała, że ją kocham. Nie było mowy, żebym zasnął i zmarnował chociaż jedną sekundę cennego czasu, kiedy miałem ją tak blisko.

~*~

Przez resztę nocy, byłem tam. Kiedy spała tak spokojnie, gładziłem jej włosy, wdychając jej zapach. Dopiero kiedy pierwszy pomarańczowy promień słońca pojawił się na niebie, wyczołgałem się spod niej. Pocałowałem miękko jej policzek i szepnąłem

-Kocham cię.- i wyszedłem wziąć prysznic.

Przechodząc przez drzwi do łazienki, jakaś niewidzialna ręka pociągnęła mnie dalej, do mojego biura, aż znalazłem się stojąc przed otwartą szufladą w moim biurku. Drżącą ręką, wyciągnąłem z niej kopię umowy- umowy, która związała Isabelle ze mną na ponad cztery lata.

Bella

Obudziłam się następnego ranka i przeraziłam się na chwilę (ok, to było dłużej niż chwilka), kiedy nie mogłam wyczuć a potem zobaczyć Justina w łózku. Ale potem usiadłam i rozejrzałam się, zauważając, że drzwi do łazienki były zamknięte, co oznaczało, że musiał tam być. I wtedy zdałam sobie sprawę, że nadal byłam naga, co nie było zbyt szokujące, ponieważ Justin zawsze nalegał, żebym spała właśnie tak - szczerze, w jakimś stopniu, też mi się to podobało. Sukienka, którą zrzuciłam wczesniejszego wieczoru wciąż leżała na podłodze Słodko, to nie było znowu moje jedno wielkie złudzenie. Opadłam z powrotem na łóżko i przytuliłam się do poduszki Justina.

On mnie kochał. On naprawdę cholernie mnie kochał.

I nie tylko mi to powiedział....on mi to pokazał - z każdym dotknięciem, każdym pocałunkiem, z każdej części jego ciała, tak, że nie mogłam mieć żadnych możliwości.

Wróciłam myslami do niezwykłych zdarzeń sprzed kilku godzin i uśmiechnęłam się tak cholernie mocno, że aż zaczęły mnie boleć policzki. Wzrastałam w środku, wibrując na zewnątrz.

Wiedziałam, że kiedy powiedział mi, że mnie kocha z "całego swojego cholernego serca", że to właśnie miał na myśli. Ale po prostu nie mogło to zabrzmieć dobrze, bez użycia mojego nieformalnego imienia, na które uparłam się, że nie ma prawa go używać. On zrobił więcej niż zdobycie pozwolenia na nazywanie mnie moim imieniem. A kiedy usłyszałam go, usłyszałam jak roluje swój utalentowany język, przy mówieniu 'L'...kurwa, to wywołało u mnie gęsią skórkę i drżałam wewnątrz, chcąc to słyszeć w kółko, bez końca.

Chciałam mu powiedzieć, że także go kocham, ale kiedy rozkazał mi, żebym na niego spojrzała i zobaczyłam to co mogłam sobie wyobrażać.. a potem powiedział ponownie te dwa krótkie słowa, używając znaną mi wersje mojego imienia.. nie mogłam powstrzymać się od orgazmu. Zupełna. Kurwa.Błogość.

I nawet próbowałam mu to powiedzieć jeszcze raz, po tym jak mieliśmy szanse trochę odetchnąć i zacząć rozmowę. Ale on nie chciał. Chciał po prostu wygrzać się w uczuciu, po tym co zrobił. To było w porządku też dla mnie. Ponieważ jeszcze mieliśmy ten dzień i następny i każdy następny wspaniały dzień po tym.

Byliśmy zakochani i nic ani nikt nie mógł nas rozdzielić.

To znaczy, jakie były szanse? Dwoje obcych dla siebie ludzi, oboje podjęli desperackie kroki w celu złagodzenia trudności życia, kontynuowaliśmy znoszenie tego.. i w całym tym bałaganie, znaleźliśmy siebie. Znaleźliśmy miłość. Wzięliśmy nic i zamieniliśmy to w coś. To.. była historia, która mogłaby być opowiadana naszym dzieciom i dzieciom naszych dzieci.. pomijając część o ich matce/babci, która była dziwką. Bo to chyba by nie byłby "awww" moment.

Byłam szczęśliwa. Byłam oszołomiona. To był nowy dzień. Chmury burzowe zostały odepchnięte. Słońce świeciło. Ptaki ćwierkały. Założę się, że gdybym podeszła do okna, otworzyła je i wychyliła się, mały niebieski ptaszek usiadłby mi na palcu i zaczął śpiewać piękną piosenkę. Coś jak w Kopciuszku. Nie żebym miała zamiar coś takiego zrobić. Z moim szczęściem, wypadłabym przez okno na twardy beton i cała bym się połamała i pewnie nawet nie ocalałby ten niebieściutki ptaszek. To wyglądałoby jak wielka plama, niebieski M&M pode mną  i mogłabym mieć go na sumieniu.

Nie, nie mogłam do tego dopuścić. Nic nie mogło zepsuć piękna tego dnia. W myślach sobie powiedziałam, że najlepiej będzie jak ptaszek zostanie na swoim miejscu za oknem, a ja na swoim. W ten sposób nikomu nie stanie się krzywda.

Wielkie westchniecie. Ogromne zastanowienie.. i bingo! wspaniały pomysł.

-->

Informacje o mdbtlumaczenie


Inni zdjęcia: 😀 dorcia2700Polski Lot bluebird11Basia :d patusiax395*** coffeebean1... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima242/ 04 / 2025 xheroineemogirlx

bg

txt