photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 28 MAJA 2013

.

-Dobra, więc powinniśmy iść.

Jasmine odchrząknęła- zupełnie niepostrzeżenie, tak, racja- i kiedy Justin spojrzał w jej stronę, szybko przechyliła głowę w moim kierunku, gładząc swoje gardło.

-Oh- Justin powiedział, na reszcie łapiąc podpowiedź - Mam coś małego dla ciebie- Sięgnął do kieszeni i wyjął cienki srebrny łańcuszek. Kiedy go podniósł mogłam zobaczyć prosty, zwisający, niebieski diamencik.

-Oh, Justin. Naprawdę nie musiałeś. - Jezu, ja nawet brzmiałam jak Kopciuszek, ale to jest to co ten facet ze mną zrobił.

Justin wzruszył ramionami, wciąż na mnie nie patrząc. Zamiast tego skupił się na zamknięciu łańcuszka.

-To naprawdę nic wielkiego. Zasługujesz....- westchnął i w końcu na mnie spojrzał z pewnością w oczach- ....na o wiele więcej.

Ok, więc to było dziwne. Szczególnie biorąc pod uwagę sposób,w jaki traktował mnie, jak zaraza w ciągu ostatnich kilku dni.

Justin podszedł do mnie od tyłu i ledwo dotykając moją nagą skórę swoja klatką, zapiął mi na szyi naszyjnik.  Zanim odszedł, jego palce przejechały po moich nagich ramionach, wysyłając dreszcze do moich pleców. Położyłam rękę na jego przedramieniu, aby powstrzymać go przed odejściem.

-Dziękuję- szepnęłam, a potem stanęłam na palcach i delikatnie pocałowała go w usta. Kiedy się cofnął, zauważyłam napinające się mięśnie jego szczęki, jakby zgrzytał zębami. To znaczy, ja naprawdę nie rozumiałam w czym tkwił jego problem. Do wczoraj był przy mnie, jakby nigdy nie miał dość. A teraz....zmieniło się o 180 stopni. Nie wiedziałam czy był mna zdegustowany, czy zrobiłam coś co go wkurzyło czy co. Ale wiedziałam jedno....on z pewnością zaczynał mnie wkurwiać. Znowu, może o to właśnie chodziło. Od kiedy dowiedziałam się o Selenie, próbowałam odsunąć swoją dziwkarską stronę i zacząć być miłą. Może, nie podobała mu się ta moja strona. Bo tak naprawdę, on nigdy wcześniej nie próbował wynieść ze mnie tej dziwki. Może on się nie zmienił. Może to tylko ja się zmieniłam, a nowa ja po prostu nie działa tak samo dla niego.

Dobra.

Schyliłam swój podbródek, w tym samym czasie kiedy spadła mi ręka z jego ramienia i ruszyłam do drzwi. Wtedy zdałam sobie sprawę, że nikt za mna nie szedł. Więc się odwróciłam, spojrzałam na nich i powiedziałam.

-No i co? Na co czekamy?Miejmy to już za sobą.

~*~

Jazda limuzyną była.....cicha. Jasmine i Ryan pojechali swoim autem, w przypadku gdyby ktoś z nas chciał wrócić wcześniej. Justin siedział po drugiej stronie limuzyny i palił papierosa, patrząc przez okno. Tłumacząc: torturował mnie tym całym oglądaj-mnie-jak-praktycznie-kocham-się-z-tym-papierosem-kiedy-ja-cie-ignoruje klimatem, który u nas zagościł.

I wtedy prawdziwe tortury dopiero się zaczęły.

Ludzie. Wiele, wiele ludzi. I kamer. Żarówki flesza były wszędzie, kiedy schodziliśmy po czerwonym dywanie do Four Seasons, ludzie krzyczeli i popychali się, walcząc o pozycje, aby uzyskać lepsze zdjęcie....i centrum uwagi? Justin jebany Bieber....i jego znajoma. Ciągle zakrywałam swoją twarz w jego szerokich ramionach, albo po prostu się odwracałam. Justin trzymał rękę wokół mojej talii, uśmiechając się i pozując, machając i witając masę ludzi....kompletnie ignorował problematywne pytanie "Kim jest ta piękna kobieta u twojego ramienia, Justin?" Aż w końcu, wyszliśmy z chaosu do środka, gdzie zabawa była już w pełnym rozkwicie.

Ulżyło mi, ale wtedy Jasmine zajęła miejsce obok i powiedziała.

-Jesteś gotowa, aby wejść do środka?

-Myślałam, że jesteśmy już w środku?- zapytałam i rozejrzałam się.

-Głupiutka dziewczynka. To...- powiedziała i otworzyła podwójne drzwi - jest bal Scarlet Lotus.

Wow. Miejsce było ogromne, ale nie byłam zaskoczona. Wszystko co Justin robił było ogromne, wliczając w to jego samego. Wszędzie były czerwone kwiaty lotosu: pływające w szklanej misce z wodą i świeczkami,  w bukietach...wszędzie. Atłasowe sztandary wisiały z sufitu, czerwone obrusy, czerwone kokardy....wyglądało trochę jakby stała się tu jakaś masakra. Ale ludzie byli żywi i żwawi, cholernie żwawi.

-Witaj w moim świecie- Justin szepnął mi do ucha i złapał za łokieć, prowadząc mnie w tłum. - Są tutaj ludzie, których chciałbym żebyś poznała.

-Justin! Czekałam na ciebie. - zapiszczała jakaś mała brunetka, która złapała Justina z boku. Wyglądała jakby wzięła już za dużo drinków. - Oh, przyszedłeś z kimś. Nie wiedziałam, że z kimś się spotykasz.

-Bethany, tylko dla tego, że jesteśmy poza biurem, nie oznacza, że przestałem być panem Bieber. -Justin powiedział jej firmowym, władczym głosem. Właśnie wtedy przyszedł kelner z tacką z kieliszkami od szampana. Chwycił jeden i podał mi, a następnie wziął drugi dla siebie.

-Oh, tak. Przepraszam.- powiedziała, jej brzęczenie powoli znikało. Popatrzyła na mnie z góry na dół i zmarszczyła nos. - Kim ona jest?

-Ona....to nie twój interes. A teraz biegnij i znajdź kolejnego drinka, panno Richards. - odrzucił ją machnięciem ręki.

Przesłała mi po raz ostatni zabójczy wzrok i pochyliłam się do Justina z kuszącym uśmiechem na twarzy. Pieprz się i ty. Wypiłam drinka, bo jeżeli tak jak pani Richards nie miała żadnego pohamowania, inne kobiety będą się rzucać na mojego faceta, to na pewno będę tego potrzebować. Gdybym odsunęła od tego swój umysł, może bym tego tak bardzo nie zauważyła.

-Oh! Tam są Becky i Chaz! - Jasmine pisnęła wskazując na cudowną parę kilka metrów dalej.

Już prawie miałam w ręku kolejny kieliszek, kiedy Jasmine złapała mnie za nadgarstek i praktycznie wyrywając mi rękę, pociągnęła mnie do najpiękniejszej pary. Justina zatrzymali jacyś faceci w garniturach, ale Jasmine była zdeterminowana, żeby do nich dojść.

-Becks! - Jasmine zapiszczała, kiedy w końcu puściła moją rękę i pobiegła w ramiona blondynki, ściskając ją. Ta laska była definicją blond bomby: miała budowę dobrą jak z cegły, wspaniałą opaleniznę, ogromne cycki. małą talię, czerwone usta.

-Oh, Chaz!- ogromny mężczyzna obok zaczął dziewczęcym głosem, szydząc z Jasmine. Zatrzepotał rzęsami i pomachał nadgarstkiem w powietrzy tak samo jak robił to kiedyś Louis. -Tęskniłam za tobą, jesteś moja ulubioną osobą. Ohh! Pozwól mi cię też poczuć!

Jasmine odsunęła sie od dobrze zbudowanej i spojrzała na dobrze zbudowanego, klepiąc go lekko w tył głowy.

-Nie bądź dupkiem, Chazey. Mamy towarzystwo. - powiedziała, kiwając głową w moim kierunku z ciekawością.

-Oh, tak...to jest...

-Isabella....moja Isabella. - Justin przerwał jej, nagle pojawiając się jakby znikąd. Owinął rękę wokół mojej talii i pociągnął mnie do siebie władczo.-Isabello, jest to moja ulubiona kuzynka, Becky Somers, i jej mąż, Chaz.

-Możesz nazywać mnie The Gentle Giant - Chaz powiedział.

-On zaczął bronić wejścia do Seatle Giants- Justin wyjaśnił.

-Cholernie uczciwie - Chaz się pochwalił, klepiąc się w pierś.

-Beckey jest jego pracowitą agentką - Justin kontynuował i skinął głowa w jej kierunku. - Myślę, że wzięła więcej piłek na swoje piersi, niż mnóstwo tych umów z krwiopijnymi negocjatorami.

-Ktoś musi go trzymać w ryzach. Poza tym, podoba mi się to. - Becky się uśmiechnęła.

-Miło mi cię poznać - powiedziałam i podałam jej rękę na powitanie - Justin mówił mi ....absolutnie nic o tobie- zaśmiałam się niezręcznie.

-Podobnie. - Becky powiedziała, potrząsając moja dłonią. Można było pomyśleć, że to całe " podobnie" było tylko grzecznościowe, ale miałam poczucie, że to odnosiło się w obu kontekstach: Justin nic jej o mnie nie powiedział, co miało sens, bo nie tylko oni o mnie nie wiedzieli.

-Więc, Drew? Widziałeś mamę i tate? - zapytała Justina.

Spojrzałam na niego z podniesionymi brwiami. Drew?

Wiedział od razu co to spojrzenie oznaczało. Przewrócił oczami z zakłopotaniem, wzruszył ramionami i powiedział.

-Każdy w rodzinie nazywa mnie drugim imieniem. To takie moje przezwisko.

-Oh, tak. Oczywiście. - powiedziałam z podtekstem no-tak. I wtedy wypiłam prawie połowę szampana.

Popatrz, małe sprawy takie jak na przykład, jak nazywa cie twoja rodzina to chyba dobra informacja, aby podzielić się nią z kobieta, jeśli udaje się, że zna się z nią wieki, idiota.

-I nie, Becks, nie widziałem ich jeszcze.- powiedział, próbując rozejrzeć się po tłumie, jakby starając się naprawić tę sytuację.

-Są tutaj. Więc pewnie jeszcze ich spotkasz.

Chaz, Ryan i Justin zaczęli rozmawiać o jakiejś drużynie sportowej, ale nie uważałam na to co mówili, bo Justin kręcił małe kółka swoim kciukiem po moich plecach, mały palec zanurzył pod moją sukienkę, lekko wciskając go między moje pośladki. Jasmine i Becky gadały o tej lasce Bethany  i o jeszcze jakiś innych firmowych dziwkach. Zajęłam się graniem czy wypiję całego mojego szampana przed tym jak następny kelner przejdzie z kolejnymi i wygrywałam. Nie lada wyczyn. Bo było wielu kelnerów.

-Pilnuj tempa, kochanie- Justin nachylił się i szepnął mi do ucha. I....moja głowa zaczęła pływać. Zabawne, wypiłam tylko cztery czy może pięć kieliszków szampana i było w porządku. Ale mężczyzna nazwał mnie 'kochaniem' i nagle stałam się bardziej pijana.

-Muszę się wysikać- wyrwało mi się. Brzmiałam dokładnie jak Putter z The Legend of Billie Jean, a nawet nie jestem z południa. Becky roześmiała się.

-->

 

Informacje o mdbtlumaczenie


Inni zdjęcia: Ostatni LOT bluebird11Przed sezonem andrzej73Kikimora locomotivŁawa z kloca. ezekh114KWIATY WIŚNI JAPOŃSKIEJ xavekittyxRaczej damskie. ezekh114... maxima24... maxima24... maxima24Reita xxtenshidarkxx

bg

txt