-Wydaje mi się, że ona nie jest jedyną, która opowiada bzdury - powiedziała, z rękoma na biodrach. Westchnęła i powiedziała - Dobra, czas na spowiedź. Wszystko sobie podsumowałam. Zrobiłam kilka rzeczy, i okazało się, że nie było żadnego lotu do LA, gdzie niby miałeś ją spotkać. I chociaż nie miałam jej nazwiska, też nie znalazłam nikogo kto by przyleciał tutaj z LA - wzięła głęboki oddech - znalałam coś o obskurnym klubie, który posiada James Gigandet. Dalsze poszukiwania ujawniły o handlu ludźmi, w tym kobiet. Tak więc - westchnęła - chcesz mi powiedzieć kim Bella jest na prawdę?
Jebać moje życie. Jestem popierdolony.
-To skomplikowane Jasmine - powiedziałem pokonany. Cholera muszę zapalić.
-Justin - jej głos był znacznie niższy i posłała mi swój żałosny wzrok, kiedy usiadła na przeciw mnie - kupiłeś ją, prawda?
Przygryzłem wnętrze swojego policzka i po prostu na nią patrzyłem. Najwyraźniej wzięła to jako potwierdzenie.
-Nie będę cie pytać dlaczego, bo jestem pewna że już nam odpowiedź. Ale Bella.. ona jest dobrą dziewczyną. Dlaczego miałaby zrobić cos takiego?
-Nie wiem - odpowiedziałem szczerze - zgodziliśmy się, by nie poruszać tego tematu.
-Cóż, nie uważasz że powinieneś się dowiedzieć? - zapytała z niedowierzaniem - to, że nie można z nią o tym pogadać, nie oznacza, że nie można zrobić czegoś na własną rękę. Jezu, Justin. Użyj głowy, zamiast penisa - kto wie, jakie ona może mieć problemy?
Chodziła drogą po cienkiej linii, na której ze mną rozmawiała. Jest zbyt mała, żeby to zrobić. To było, jak atak na czwartoklasistę.
Plus, ona miała rację. Gdybym ostatnio nie był taki rozkojarzony, dowiedziałbym się. Isabella ma tylko jeden sposób na to bym
zapomniał, kim kurwa jest. To nie było tak, że kurwa nie miałem znajomości, by dowiedzieć się czegoś więcej na jej temat, a nawet
dlaczego zrobiła to. Może część mnie chciała życ razem z nią w świecie fantazji.
To znaczy, to nic nie zmienia. Kupiłem ją uczciwie, ale jeżeli jest w tarapatach, mógłbym jej pomóc. Poza tym duża część z tego co
robiłem z Scarlet Lotus była przeznaczana na cele charytatywne. Moja mama by jej pomogła. Nie kupiłaby jej, ani nie zabrała jej
dziewictwa, i prawdopodobnie dokopałaby mi za to, gdyby wiedziała co robię, ale cóż...
-Więc? - zapytała Jasmine, czekając na moja odpowiedź.
Westchnęłem
-Posiedzę w tym - ustąpiłem - teraz proszę odejdź, i przestań się o mnie martwić.
-Jasne - powiedziała bardziej radosnym tonem i podeszła do drzwi - właśnie miałam jechać i zobaczyć się z Bellą. Jestem pewna, że może poświęcić czas na babskie spotkanie.
-Nie wyciągaj tego od niej - ostrzegłem
-Dobrze - odpowiedziała
Przewróciła oczami i powiedziała
-Mhmm, okej Justin. Wybieram się też po pranie, by zostawić je w pralni. Zobaczymy się jutro?
-Tak, do zobaczenia jutro.
Tak szybko jak jej nie było, wzięłem pojemnik z niedojedzonym jedzeniem i wyrzuciłem go do kosza. Trzasnełem pięścią w stół w
frustracji, będącej we mnie. Powienienem być mądrzejszy z tym. Mniej egoistyczny, mniej zboczony.. trochę mniej spłukany.
Otworzyłem listę kontaktów na komputerze i wyszukałem numer do J. Jenks'a. Był to bezwzględny prywatny detektyw, którego już
dawno zatrudniłem, kiedy byłem z Seleną. Myślałem, że na pewno będzie próbowała wyciągnąc jakieś gówno i mnie tym szantażować, więc zleciłem mu kilka spraw, by nawet nie zdążyła spróbować. Używałem go też przy okazji, kiedy nie byłem pewien czy dana organizacja charytatywna była legalna, czy nie. Skurwiel bierze wielkie pieniądze, ale jest wart każdego zarobionego grosza.Wykręciłem numer i byłem mile zaskoczony, kiedy odebrał po pierwszym sygnale.
-J.Jenks.
-Jenks, Justin Bieber - powitałem go
-Panie Beber. Co mogę zrobić dla ciebie? - był sczęśliwy słysząc mnie.
-Potrzebuję cię, byś dowiedział się wszystkiego co mozliwe, o pani Isabelli Groves z Forks, Washingtonu - powiedziałem - trzeba coś jescze?
-Wiek, byłoby miło.
Czułem jeszcze większe oburzenie na siebie, bo już naruszyłem ją na tak wiele sposobów i plany na przyszłość, a nie znałem odpowiedzi na to proste pytanie.
-Trochę po dwudziestce - domyśliłem się
-To powinno wystarczyć, bym mógł przejść dalej. Zadzwonię do końca tygodnia - powiedział, nagle odkładając słuchawkę.
Jenks nie miał manier uprzejmości, ale był w porządku, wiedziałem, że zaczął szybką pracę, kiedy zakończył połączenie.
-Justin! - Jake ryknął, kiedy wtargnał do mojego biura bez jebanego uprzedzenia i bez jebanego zaproszenia.
-Co ty kurwa chcesz? - powiedziałem głosem, w którym było słychać, że nie byłem w nastroju go słuchać.
-Mogę chcieć coś od mojego przyjaciela? - spytał z aroganckim usmiechem, usiadł przed moim biurkiem, i wyłożył nogi na stół.
-Ty i ja, nie byliśmy przyjaciółmi przez długi czas, Jake, i wątpie byśmy kiedykolwiek nimi byli - pochyliłem sie nad biurkiem i zrzuciłem
jego nogi w dół.
-Oh nie w ten sposób, Justy - powiedział - nie nie mów.. wciąż ci się gacie skręcają za tą laske Serenę, prawda?
Jakby nie znał odpowiedzi na to pytanie.
-Selena, i pierdol się.
-Nie, pierdol się - powiedział, jakby obrażony - nie mogę uwierzyć, że jakaś laska stanęła pomiędzy nami, człowieku. Co się stało z
braćmi?
-Nie wiem, Jake - westchnęłem - cokolwiek się stało, nie trzymałeś swojego penisa w swoim Wenusie?
Jake pochylił się i niedbale oparł się o moje biurko. Przechylił głowę i spojrzał na mnie spod uniesionej brwi
-A nie Uran? Starałem cholernie utrzymac swój spokój, bo wiedziałem, że zalazł mi za skórę. Ale to było wszystko co mogłem zrobić, żeby nie zacząć go dusić na tym biurki, dopuki jego tchawica by nie pękła.
-Chitty-chat się skończył, Johnson. Wynoś się, albo cię wyrzucę - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
Jake wstał i ruszył w kierunku drzwi.
-Przysięgam, nie wiem dlaczego wciąż użalasz się nad tą dziwką. Mówiłem ci człowieku. Albo przynajmniej starałem sie powiedzieć. Wszystkie są złotymi dziwkami. Uderzyć i zamknąć, a miłość pozostawić.. cokolwiek - powiedział wzruszając ramionami - po prostu nie bądź tak emocjonalnie związany, nigdy nie pozwoliłeś mi się zobaczyć spoconym, bracie.
-Tak jak porady dotyczącego związku z tobą - zakpiłem.
-Mów co chcesz, stary. Ale panie lecą na ciebie, żeby potem wejść na mojego chuja - usmiechnął się szeroko, uchwycił swoje śmieci - poczekaj, aż zobaczysz moje kulki. Ona cholernie na nie patrzyła - powiedział z przymrużeniem oka
-Patrzenie jest chyba większe niż to - mruknęłem, jak wychodził.
Słyszałem jak drań hałaśliwie witał się z Ryan'em, jakby byli starymi kumplami z uczelni i to wywołało ścisk w moim żołądku. Przez całe życie chciał mieć coś, co ja miałem. Myślałem, że to jedna z tych rzeczy którą przyjaciele mają, ale Jake podszedł to tego inaczej. Moi
przyjaciele, moja dziewczyna, nawet moja firma, chciał to wszytsko.
Cóż, miałem coś czego on nigdy nie mógł mieć. Miałem Isabelle. I niech mnie diabli, jeżeli kiedykolwiek pojawi się w jej pobliżu.Miałem dość ciężki dzień, więc podniosłem słuchawkę i powiedziałem Riley'owi by odebrał mój tyłek. Spakowałem wszystko i powiedziałem Ryan'owi żeby do mnie zadzwonił, jak będzie potrzebował mojej natychmiastowej uwagi.Nie mogłem się doczekać Isabelli i rozładować napięcia, czekałem aż Riley dotrze.
-Dokąd? - spytał, otwierając dla mnie drzwi od limuzyny.
-Do domu, a kiedy tam dotrzemy upewnij się, że reszta personelu jest zwolniona z pracy z dzisiejszego dnia - powiedziałem - chciałbym spędzić trochę czasu z moją kobietą.
-Panie Biber, Bella wyszła z Jasmine. Poszły na zakupy, tak myślę.
-Riley, zapomniałeś o swojej pozycji? - zapytałem spokojnym głosem, dlatego, że po prostu nazwał ją Bellą, a to nie jest do niego podobne - Ma na imię Isabella.
-Przepraszam, ale ona mnie poprosiła bym mówił na nią Bella.
Zacisnęłem szczękę, wyciągnełem rękę i chwyciłem za klamkę i uderzyłem by zamknąć drzwi. Nie powinienem być na niego zdenerwowany, bo to nie jego wina. On po prostu robi to o co jest proszony, jak zwykle. Ale do cholery byłem po królewsku wkurzony, wszyscy do chuja na całym świecie mówią na nią tak jak chce, a mnie nigdy nie spytała. Możnaby pomyśleć że facet, który był już w niej głęboko nie otrzymał tego przywileju.Było koło piątej, kiedy Jasmine nareszcie podrzuciła ją, a ona weszła przez drzwi. Oczywiście, nie spodziewała się mnie w domu tak wcześniej, a ja nie kłopotałem się by zadzwonić do niej i powiedziedzieć, że tu jestem. Nadal była zaskoczona kiedy otworzyła drzwi i odnalazła mnie wzrokiem, jak siedziałem na jednej z ław w holu. Moje kolano odbijało się jak szalone, a moje włosy roztargane.
Inni zdjęcia: ... pils93:) dorcia2700Parking Lotniczy bluebird11... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Architektura miejska aceg