Ocipieje.
To jakaś totalna paranoja.
Ostatniej nocy obudziłam się z krzykiem i dostałam takiego ataku strachu jak chyba nigdy wcześniej...
Jakoś zasnęłam ale.. O Matko...
Wczorajszej nocy śniła mi się J. szła za rękę z Czartą.
Jeszcze inne rzeczy ale już nie pamiętam.. ten moment chyba tak jakoś mi się wbił w świadomość..
W każdym razie obudziłam się zalana łzami.
To nie w porządku.. nie rozumiem co sie dzieje.
Raz wydaje mi się że jestem normalna.
Potem wszystko wraca.
Upieram się że jestem inna.
Wciąż jednak coś mi mówi żeby to zakończyć, nie ma sensu uciekanie przed sobą.
Ale nie potrafie dalej taka być.. ba! brnąć w to.
Na prawdę zamknęłam jakieś drzwi za sobą i to na amen.
Nie czuje tego co wcześniej.
Coś pękło.
I jedną nogą jestem po dobrej stronie, drugą w fałszu.
I za cholere nie mogę wyjść z tego cało