W te święta poleciałam w kosmos. Obserwowałam życie pozamelanisowe i robiłam skrzętnie notatki. Bardziej realne wydawały mi się w tym momencie postacie z moich głupich opowiadań niż ludzie siedzący ze mną przy stole. Gdzie ja się kurwa znajduje?
Dzisiaj uczucie odrealnienia zmalało, że nadal się czuję jakbym unosiła się milion metrów nad ziemią. Aspołeczna. Chodząca o północy po swoim idealnym osiedlu po obszernej objętości wina i zastanawiająca się nad swoim życiem. Doszłam do wniosku, że chciałabym zostać pisarką lub malarką. Nie mam prawdziwych predyspozycji ani do jednego ani do drugiego. I byłabym szczęśliwa żyjąc w jakiejś pieprzonej komedii romantycznej. Ale życie to nie jest kurde romans ani fanfic.
Czasem mam po prostu taką dziką ochotę spakować się i wyjechać zapominając o swoich wszystkich powinnościach. Ale w końcu życie w zlotej klatce jest takie bezpieczne i komfortowe.
Ludzie wrzucają swe radosne świąteczne selfie na fejsbuka i życie wydaje się takie idealne. Może siedząc na śmierdzącej ulicy w brudnej bieliźnie z dwoma dolarami w kieszeni poczuje realność otaczającej mnie rzeczywistości?
Zakopuję się w pościeli z fizyką rzeczy niemożliwych i mnie stąd nie ruszysz.
Ahoj.
Tylko obserwowani przez użytkownika mcccartney
mogą komentować na tym fotoblogu.