Leżala na oiomie a ja w zielonym fartuchu panikowałem przed salą , z łzami w oczach zakrywałem twarz , chodziłem w kółko , gdy jakis lekarz wybiegał z Sali osuwałem się po scianie na podłogę.Ten stres co zaciskał mi gardło razem z łzami za każdym oddechem.Bałem się najgorszego. Bo postaw tam siebie i osobe którą kochasz całym swoim sercem.Jej mama mnie uspakajała ale nie słuchałem niczego , myślałem że eksploduje za chwilę.Ona jedyna dawała mi wszystko to co potrzebowałem od drugiego człowieka.Nikt nie był bliżej niż ona nawet moja własna matka , myśl ze mogę ją stracić nie była nie do-wyobrażenia lecz niedowytrzymania. Każdy dzien siedzenia przy tej samej Sali , żadnej poprawy , nie mogłęm wejść , zobaczyć.. cały czas kawa , bezsmakowe obiady na stołowce szpitalnej , trzaskanie drzwiami , biegające pielęgniarki które chyba znały jedno zdanie " przepraszam ale śpieszę się" łzy ale chyba jedynie z bezslinośći i swiadomość, ze nawet nie ma mnie kto wspierać bo jedyne moje wsparcie mam w niej.Żyłem jedynie na kawie , na tych 2 razach włożenia widelca do buzi .Do domu tylko pod prysznic , 2 godziny snu i to nie zawsze i spowrotem do pracy.Mysląc o swoich długach , o studiach które olałem kompletnie przez sytuacje , każda mysl mnie niszczyła.Czasami zasypiałem na krzesle i budził mnie krzyk pielęgniarek które reagowały na jakies sytuacje. Jak wyszedł lekarz i powiedział " przykro mi ale nie możemy nic już zrobić , dosłownie minuty dzielą panską dziewczyne od śmierci , robiliśmy co w naszej mocy , przykro nam bardzo , może pan wejsc się pożegnać" żadnych słow jak tych nie zapomne nigdy. Wszedłem i zobaczyłem ją i że respirator może zaraz pokazac długą kreskę , położyłem się obok niej opowiadając jej o zielonych ląkach , o makach , o słoncu o morzu&o tym co nasz czeka jeżeli się obudzi , ile dla mnie znaczy , o tym jak wstydziłem się do niej odezwać pierwszy raz&łzy zlatywały mi po policzkach a ja poprawiałem jej włosy&całowałem jej włosy&szeptałem nie zostawiaj mnie tutaj złapałem się za krzyżyk na łańcuszku i zacząłem odmawiac " OJCZE NASZ" w trakcie mojej modlitwy usłyszałem długi głuchy odgłos respiratora.Konczyłem modlitwe mocno zaciskając oczy we łzach .Płakałem głaszcząc jej twarz, przytulałem ją do siebie , jej bezwładne ciało , obudź się krzyczałem.Kłade jej ukochane tulipany na grobie , zamykam oczy widze jej twarz , chciałbym ją widzeć nawet gdy je otwieram .Zostałem sam z mocnymi lekami z z jej mamą która chciała popełnić samobójstwo i siedzi na oddziale psychiatrycznym.Dla mnie Świat umarł. Mocny wdech powietrza , branie do płuc tej niesprawiedliwości .Tak wracam do momentów jak czekałem w tym szpitalu , jak ściskałem pierścionek w kieszeni który jej chciałem dać , myślałem co by jej powiedzieć by chciała mnie poślubić&jak jej to wszystko co czuje powiedzieć w paru mądrych zdaniach.Mam tylko nadzieje , że tam już odetchła , że czuwa nade mną&że od dzisiaj będzie moim aniołem który będzie mnie strzegł przed wszystkim&mimo , że za zycia też nim była.
ps nie podobał Ci się język więc go zamazałam xd