Papieros w dłoni cicho zgasł. Siedzę sam, późno już. Za oknem księżyc świeci sam. Dobrze mu tak - jest nas dwóch. Znów próbuję cofnąć czas. Boję się, że nie zmienię nic. I godzinami patrzę, jak Obok mnie niespokojnie śpisz. Tam, tam, ta ram, ta ram, ta ram... Powietrze ma chermiczny smak. Leczę strach oddechem z Twoich ust, Zaciągam się kolejny raz. I trzymam tak w płucach zapach Twój, I boję się każdego dnia, Że pęknie nam pod nogami lód. I co po drodze czeka nas? Nie chcę myśleć już.... Nieważne, co nadchodzi, Chcesz tego, czy nie, Nie zawsze będzie tak. Wstaje nowy dzień. I właśnie o to chodzi. O to chodzi, wiem. Nie zasnę dzisiaj sam... Na, na, na, na, na... Tam, ta ram, ta ram, ta ram, ta ram... Tam, ta ram, ta ram, ta ram... było tak fajnie...a musiało się skończyć... juz mi ich brakuje;( i to bardzo;(