Zauważyłam, że denerwują mnie niektóre męskie zwroty. Jak na przykład Adama wczoraj 'to jest mój samochód, mam na niego patent. Tomek też swoje ma, ale jego zawodzą, a moje mnie nie'. To jest takie jakieś dziwne przekonanie, że samemu do każdej prawdy da się dojść, a co się już wymyśli to jest prawidłowe i święte. Mój tata też się tak zachowuje. Ale on tych patentów to ma na pęczki! Do każdego sprzętu. A Adam twierdzi, że jak coś działa to dlatego, że on znalazł na to sposób i 'działa po mojemu'. A jak sobie nie radził z moim komputerem to stwierdzał, że maszyna go nie lubi. Nie, po prostu mój komputer używa się normalnie, a nie po jakiś wydziwnionych sposobach. Wkurwia mnie to, bo takimi tekstami i przekonaniami udowadniają samym sobie, że są mądrzejsi i bardziej zapobiegliwi od kobiet, bo na wszystko potrafią 'znaleźć patent'. I jak jakiś sprzęt już udziwnią, to patrzą z politowaniem na kobiety, które właśnie tego nie mogą obsłużyć. Tym bardziej, że to facet czuje się głównym mechanikiem, reperatorem, elektrykiem i informatykiem w domu i po prostu nawet nie wprowadza w to kobiety, 'bo i tak nie zrozumie, to nie dla niej'- w konsekwencji czego wszystko się dzieje poza jej plecami a ona naprawdę zostaje później taka sierotka, której we wszystkim trzeba pomagać. A ponieważ ja nigdy nie byłam za bardzo przywiązana do tego, co powinny robić dziewczynki, u mnie dom będzie zarządzany przez dwie myślące głowy i ja też będę zajmowała się tymi 'męskimi' do cholery sprawami.