Znowu upadłeś, zdarzyło ci się to nie po raz pierwszy
Wycieczka do azylu wierszy, ucieczka nie umniejszy zła
I jego konsekwencji, to gra
Która wciąga mimo dobrych intencji, brat
Szklany blat, a z niego zerka diabeł na ciebie
I śmieje się w twarz, bo już cię widzi na glebie
Czy znowu przegrasz? Czy górę weźmie zdrowy rozsądek?
O to już nie dbasz, mimo iż wiesz, to nie jest mądre
Ład i porządek gdzieś prysnął, została nicość
Charakter przysnął i wzbudzasz litość, nie wierzysz sam jak to
Się stało, że plan runął tak nagle, przegrałeś z diabłem
Znów jesteś na dnie, już nie jest ładnie
Ciemność dzień kradnie, światło jest gdzieś daleko
Przekrwione oko pod tą zmęczoną powieką
Mówiłeś spoko jest, własnych słów echo depcze twe ego
Że niby diabli nie biorą złego
Nie chciałeś tego, lecz zboczyłeś ze swej ścieżki
I jeśli teraz nie zawrócisz będzie ciężko, wierz mi
Choć wymarzyłeś sobie świetlaną przyszłość i dziś nie wyszło
Nie możesz tego skreślić, synu
Ci co już przeszli, zawiłości perypetii w życiu dziś są silniejsi
Choć niegdyś na siebie wściekli
Wygrali życie, a mogli przegrać nawet śmierć
Nie żyją upadku mitem znów widząc sens rzeczywistości,
Kęs choć cierpki w smaku w lustro zerknij chłopaku
Twardość to atut, który zawsze był z tobą nie składaj ofiar
Fałszywym bogom, krocz swoją drogą i życie kochaj.