Od wielu lat miałam przyjaciółkę (Werę). Wiedziała o mnie wszystko, ja o niej również.
Zrozumienie z obu stron w 100%
Wsparcie, pomimo robienia głupot.
Szczerość, lojalność i zaufanie.
Niczego w tej przyjaźni nie brakowało.
Pomimo, że ciągle setki kilometrów ode mnie, zawsze mogłyśmy na siebie liczyć.
Fakt, rozmowa przez internet (bo nie zawsze byla szansa na spotkanie) to nie to samo, co twarzą w twarz, ale jednak pomagała.
Nawet głupie "Nie waż mi się nim przejmować!" bardzo mi pomagało. Tylko od niej. Jak słyszałam coś podobnego od innych, nie pomagało, nie działało to na mnie tak, jak słowa Wery
Lecz pewnego dnia, nie wiedząc dokładnie co się stało... Wszystko się skończyło..
Po sześciu latach przyjaźni nagle poróżniło nas coś. Nieprzemyślana decyzja.. Brak odpowiedzi, bark kontaktu..
Jaki to ma sens, że tyle lat przyjaźni może być zmarnowane przez jedno wielkie nieporozumienie?
Nigdy żadna z nas nie zawiodła.. Dlaczego nagle teraz taka różnica wnikła?
Juz miesiąc trwa ta "cisza".
Nie wiem, czy kierowała się także opinią kogoś innego.. Bo nie wierzę, że sama by tak postąpiła... Znam ją aż za dobrze.
Czasem mam nadzieję, że jednak ta przyjaźń wróci. Że tot ylko przerwa, która nas wzmocni.
Ale, niestety, ta nadzieja jest coraz bardziej cicha.. Z każdym dniem wygasa...