do skutku nudu smutku.
wczoraj miałam się wyspać, wczoraj się nudziłam, więc postanowiłam na chwilę pójść do przyjaciółki. wypić wino i wracać. ale poszłyśmy do innego akademika. 15 osób, może 20, znam 5. przed 23 stwierdzam, że wracam do Sopotu. nowo poznany kolega stwierdza, że on też mieszka w Sopocie głównym, że pojedzie ze mną, niech tylko chwilę poczekam. chwila trwała do 1.30. chodzę jak zombie, dziś muszę się wyspać, muszę.