Słucham metallici i nie chcę żyć. Tęsknie i ... a nie wiem co jeszcze mógłbym napisać.
Ciągle boli mnie nie jedna rzecz. Cały czas się boję. Nie umiem jakoś tak na spokojnie wszystkiego ogarniać.
Czemu to dalej nie jest to samo?
Ja się zbliżam, reszta się oddala. Już nie mam siły sam doganiać nikogo.
Najgorsza jest chęć zrobienia sobie samemu czegoś czego bym sam żałował.
Nie lubię robić innym krzywdy, a do robienia sobie nie mam nawet odwagi.
Co ja piszę w ogóle >.>
Nie chce mi się usuwać, pierdolę
Jedyne co wiem to to, że coś jest nie tak. A prawda mnie omija cały czas.
Szukam pocieszenia nawet w najmniejszej rzeczy i mało go znajduję.
Biorę się do nauki i idę spać, bo nie ogarnę nigdy do końca samego siebie.