Dużo jezdżę na rowerze, a może rower jeździ mną lub po mnie. Mówię wiele, tak długo się znamy, a dopiero teraz wszystko, część większą a może mniejszą o sobie wiemy. Coraz częściej siebie odkrywamy. Przed sobą się nie ukrywamy. Szczerzy chociaż krótko, ale nie anonimowo. Chociaż chwilę. Emocje we mnie wybuchaja, coraz częściej wyrzucam to na zewnątrz. Chłonę szary wiatr. Ciepły, ale i zimny. Kolorowy a zarazem bezbarwny. Zapachy mną kierują. Otwarta przestrzeń za zamkniętymi drzwiami. Zamknięty świat za otwartym oknem. Deszcz który wwierca się we mnie. Slucham go jak nikogo. Hipnotyzuje mnie i tak wciąż. Zimno moim ciepłem. WIiele tego, Chyba mnie przerosło coś czego nie znam. Nie planuję, chociaż chciałem, a może nadal chcę. Żyję z minuty na minutę. W każdej chwili co innego w głowie, ale zawsze coś stałego. Coś się przypomina, coś mnie cieszy. Czegoś pragnę. Czego? Kogo? Po co? To wspomnienie z dziciństwa? Nie, to pragnienei się odzywa. Przeciez ja dzieciństwa nie pamiętam, nie myślę o tym! Staram się nie myśleć, czy tylko udaję przed sobą że nie pamiętam. Zmagam się sam ze sobą, albo ze wspomnieniami, które wydają się być takie niemożliwe. Tak obce, jakby nie moje. Może tak na prawdę jest? Mozliwe że już mnie nie ma. Że nie ma Mateusz, a jest Matwiej. A może i jego już nie ma? Stopniowo coraz bardziej się przeistaczam, budzę swoje ja. Odkrywam siebie, odkrywam innych. Nie wiem, sam nie wiem. Chcę bardzo, a może nie chcę wcale. Może może czy morze morze. W znaczeniu może morze się kryje i wylewa się stopniowo aż zniknie może i zostanie tylko morze. Może? Jadąc do szkoły nie ma mnie Tu. Jestem tu i Tam. Pochłania mnie ksiązka jak wielka dziura. Przenoszę się, wnikam w nią, odpływam z rozkoszy i zachwytu. Tak jak w tedy. W tedy? Kiedy? Przypominam sobie każdą sekundę. Pamiętam każdą chwilę. A może tej chwili nie było? Nie, była na pewno! Pamiętam i nie zapomnę. Zapach. Himalajskie jagody goi, tajski kwiat lotosu, śródziemnomorska woń. Drobinki na ciele wnikają we mnie jak każdy impuls. Stają się częścią mnie. Częścią ja staję się tego. Tego i tamtego, z nim i przy nim, z nią i z nimi. Zawsze ktoś, często nikt. Pustka wypełniona po brzegi. Niemożliwe, a jednak. Wspomnienei- marzenie. Sezon serc. Gwałt przez uszy. Zrozum mnie. Ja siebie nie rozumiem. Nie kontroluję. Nie widzę, albo widzę za dużo. Myslę czasami za dużo, Często nie o tym a o tamtym. W odbiciu nie widzę siębie, tak jak gejsza nie poznaje siebie, tak i ja nie widzę Mnie. Czasami gdzieś dostrzegam ten błysk, ten refleks. Często u kogoś, u siebie nie widzę, bo nie mozliwe to jest, albo ja nie chcę dostrzec. Dziwne, dziwnie. Cieszę się ze szczęścia Twojego i jego i jej też. Ich szczęścia. Jedności i skrajnosci związane w calość. Nie rozłączną całość, wypełnioną sobą. Wypełniony sobą, może nikim, albo wszystkimi. Może tak zapelniony że nie ma już miejsca dla wszystkich, tzn. w sumie co to znaczy. Sam nie wiem. Dialog monologu, monolog dialogu. Samotność, czy brak czasu, a może za duzo czasu? Nie, za malo! Bingo! Za malo dla Ciebie, czyli dla mnie. Za duzo dla nas, a jednoczenie wciąż za mało bo w cale nie tak samo jak kiedyś. Zmiany. Dużo zmian, wciąż za mało. Czas na wielką zmianę, czy tylko na większą? Czas, czy to odpowiedni czas. Nikt nie wie to oczywiste, bo któż to mogłby wiedziec jak nikt. On wie wszystko a może to ona wie. Kto wie, kto wie.