14
Grudzień, święta odchodzą w przeszłość, a więc czas na podsumowanie.
Początek tego miesiąca był okropny, w dużej mierze przeze mnie, ale nie napiszę o tym co złe, bo o tym należy zapomnieć.
Gdy już wszystko wróciło do normy, norma przekształciła się w coś wspaniałego. Lodowisko, wieczorne spacery, pizzeria, długie rozmowy, a to wszystko z wyjątkowymi osobami, sprawiły, że poczułem się bardzo szczęśliwy. Radość ta trwa po dziś dzień, liczę na to, że to się już nigdy nie zmieni.
Święta... Czekałem na nie z niecierpliwością, ale szczerze to już nie czuję tak bardzo ich magii, jak jeszcze parę lat temu. Dzień wigilijny i tegoroczna pasterka troszeczkę wprowadziły mnie w tę magię. Mimo wszystko to już nie te święta co kiedyś.
Niedługo moje urodziny, szykuje się świetna zabawa... Teraz na to czekam z wielką niecierpliwością...
Czuję się bardzo dobrze. Lubiany, kochany (aż przez niektórych za bardzo)... Jest wspaniale...
Boję się jednej rzeczy... dym świeczki skierowany był w stronę drzwi...to zabobon, prawda!?
Teraz cieszę się chwilą, a co ma być to będzie...Bóg jest wszędzie :)
Jezu! Dziękuję, proszę i przepraszam!!!