Nie. Jakie nie? Dobrze wiesz.. nie wróci. Chociażby nie wiem co. Nawet nie proś.
Bądź prawdziwym facetem, nie pisz żałosnych wierszy. Nie możesz tego znieść? Spotkaj się z kumplami, mały wypad na piwo, sprośne dowcipy, wywody o wyższości Linuxa nad Windowsem. To pomoże. Tak, na pewno.
Kobieta błagająca o litość też nie jest najpiękniejszym widokiem. Co prawda stawia mężczyzne w roli zwycięzcy, ale kłóci się z jego naturą zdobywcy. Teraz nareszcie możesz poprzeć swoje narzekania na samczy ród jakimś argumentem. Podobno dobre na TEN stan są wypady z koleżankami.
Ale musi być jakiś sposób... Słowem nie dajesz za wygraną? Może ... Owszem, jest, ale ciężko nazwać go sposobem. Zgodnie z wszelakimi regułami rachunku prawdopodobieństwa nie powinien on istnieć. Jaki to sposób? Obojętność. Czasem pomaga ... Więcej nie powiem, nie powinienem zabijać tlącej się nadzieji.
I pamiętaj - NIE MA możliwości, żeby wrócił(a). To była przemyślana decyzja, a na świecie jest mnóstwo innych ciekawych osób. Kropka.:P:P:P