To zabawne. Ludzie mierzą moją inteligencję długością moich szortów. Wywracam oczami i staram się udawać, że nie widzę tych wszystkich dziwnych zachowań, tego gapienia się i schylania... Myślałam, że im większa widoczność tatuaży, tym częściej będę narażona na takie akcje, ale to działa tylko wakacjami i tylko w przypadku moich nóg. Żaden inny tatuaż nie przykuwa takiej uwagi przechodniów. Czasami jestem tym zmęczona, ale niewiele mogę zrobić. A na traktowanie mnie jak troglodyty bywam wyczulona jak mało kto.
To bardzo intensywny tydzień. Następny zapowiada się podobnie. Do niedzieli włącznie praca na festiwalu i bieganie między MOSem a Młodą, do tego sesja i pisanie pracy magisterskiej. Od poniedziałku do środy konferencja o nowej humanistyce, a między jej panelami praca (dwie poniedziałkowe godziny za ladą) i ostatni egzamin, do którego właśnie czytam LaCaprę. Kuszą mnie nowe książki i te trochę mniej nowe, ale jeszcze nie tknięte. Co się komu śni Mularczyka, Kuba. Syndrom wyspy, ostatnie strony Projektu prawda no i publikacja towarzysząca tegorocznemu PhotoMonth. Nie mogę się też doczekać zbioru wykładów Cortazara o literaturze z lat 80. - obdzwaniam krakowskie księgarnie i męczę o to szefową ;)
Andrzejowi nie spodobało się projektowane zakończenie mojej magisterki, muszę więc je zmienić, a to co dotąd napisałam przenieść do części teoretycznej. No i dopisać 15 stron o Adichie, czego chyba nie chcę robić. Zgłosić się mam z wersją ostateczną pracy - nie mam pojęcia kiedy uda mi się do niej usiąść choć na chwilę, a co dopiero skończyć! Wydaje mi się to czymś szalenie odległym i nieważnym. Zaczynam myśleć raczej o tym, w jaki sposób dorabiać po studiach - nie sądzę żeby udało mi się utrzymać z jednej tylko pracy... Studia wciąż mnie zaskakują i myślę nieustannie nad tym czy rzucić je w cholerę czy zostać. Ale już widzę jak mną miota od opinii jednego prowadzącego do drugiego. Andrzej mnie krytykuje, Tomasz wychwala - i emocjonalny rollercoaster gotowy. Nie wiem czy tego chcę. Na czwartkowym dyżurze usłyszałam tyle podnoszących na duchu i miłych rzeczy, że nie wiedziałam co powiedzieć. Zupełnie się tego nie spodziewałam! Idąc tam byłam przekonana, że nie mamy o czym rozmawiać - wszystkie moje prace uważałam za słabe i niedopracowane. Tomasz natomiast powiedział, że był przekonany, że z takim piórem musiałam już gdzieś publikować - i to regularnie! I nie mógł uwierzyć, że nic nie znalazł... Zawsze wstydziłam się swojej pisaniny, wciąż uważam, że na tle moich znajomych wypadam naprawdę blado. Słabe oceny z kilku prac rocznych i ciągłe utyskiwania promotora na mój styl wpędziły mnie w niechęć do jakiegokolwiek pisania recenzji. Poza tym uważam, że mamy nadprodukcję niewiele wnoszących tekstów. Widzę jak ludzie szybko wpadają w pułapkę pisania jak najwięcej, co z oczywistych przyczyn odbija się na poziomie rencenzji. Nie kręci mnie taki kierat; to bez sensu. Tomasz za to twierdzi, że moje teksty są o wiele lepsze niż to, co się publikuje i to, co piszą jego studenci na krytyce :O Jeśli więc będę miała potrzebę napisania o jakiejś książce i potrzebowała instytucjonalnego wsparcia to żebym mu wysłała swoje teksty, bardzo chętnie je przyjmie i pomoże w publikacji <3 Same uwagi do prac były natomiast (wreszcie!) bardzo przydatne i konkretne. Zamiast usłyszeć o moim niepewnym i wiecznie zmiennym zdaniu, usłyszałam o jasno wyrażonych poglądach i przekonywaniu czytelnika :)
Zastanawiałam się tylko po wyjściu z sali: czy w takim razie mój własny ogląd samej siebie jest AŻ TAK wypaczony i krytyczny, że nie wierzę nawet kiedy zawodowy krytyk chwali moje prace...? Dlaczego, chociaż mam wykształcenie w tym kierunku, kompletnie nie wierzę w swoje umiejętności pisarskie i recenzenckie? Boję się, że za tydzień całkiem o tym zapomnę i wrócę do swojej codziennej nienawiści do samej siebie i znowu - zamiast wysłać Tomaszowi jakiś tekst, będę wstydzić się wszystkiego, co napisałam i w efekcie w ogóle do niego nie napiszę. Ilu jeszcze takich rozmów potrzebuję żeby uwierzyć w to, co słyszę? Dlaczego potrafię analizować każdą krytyczną uwagę, a nie jestem w stanie w ten sam sposób spojrzeć na pozytywne opinie od osób, które przecież są świetne w tym, co robią i których zdaniu we wszystkich innych kwestiach ufam....?