" ich drogi różne od moich dróg..."
cztery dni pod znakiem Off Festival to były jedne z najlepiej spędzonych dni w moim życiu. Tyle muzyki, luzu, autorskich tekstów, śmiechu, zabawy, spontaniczności i ludzi nie dało mi nic i nikt już dawno. prawdziwa uczta dla moich uszu pod warunkiem, ze na Głownej nie występowała właśnie Grupa Kot ( "Płaska matka! Zły syn dla matki! no!") ;p koncert Spiritualized to bez wątpienia jeden z najlepszych na jakich byłam - tylko walnąć się na trawie przed sceną, gapić się w niebo i słuchać... nic więcej :) czytanie książki, z którą wygląda się na inteligentną, ochlapanie saganowym pomidorem, spożywanie soku pomarańczowego z półlitrowego kubka, wieczne poszukiwanie włąsciciela czerwonego ręcznika, mycie nóg winem w korycie - naprawdę niezapomniane wrażenia :)
HA! HA! HA! jaka bożka, taki festiwal! :)
pozdrawiam :)