Po roku byłem już uznawany za jeden z największych talentów w moim roczniku, a w kolejnych latach stawałem się coraz lepszy i lepszy. Razem z moim zespołem dokonywaliśmy niesamowitych rzeczy. Startowaliśmy w rozgrywkach z 2 lata starszymi i mimo to , potrafiliśmy z nimi wygrywać. Nie zdobyliśmy od razu mistrzostwa lecz w najbardziej prestiżowym turnieju w kraju najpierw zdobyliśmy 8 miejsce na 20 drużyn , a grając z rok starszymi 4 miejsce przegrywając brąz po dogrywce. Gdy byliśmy najstarsi nasza dominacja była niepodważalna, nie straciliśmy punktu , ba w żadnej kwarcie nie przegraliśmy, na każdym kroku pokazywaliśmy kto tutaj rządzi.
Z Piotrem z którym znałem się od piaskownicy ,ciągle rywalizowaliśmy o to kto jest szybszy , sprawniejszy, kto zdobędzie więcej punktów , asyst itp. To dawało i mi i jemu korzyści bo stawaliśmy się przez to coraz lepsi . Gdy przyszły pierwsze powołania połowa z naszego składu była w kadrze do lat 16 , oczywiście ja i Piotr też. Byliśmy nadal dwoma najlepszymi rozgrywającymi w kraju lecz ja zrobiłem ten krok naprzód a on stanął w miejscu i to mi przypadło bycie numerem 1 w kadrze na ME w Walencji. Pojechaliśmy tam grać w te wakacje w grupie A z najlepszymi drużynami starego kontynentu lecz niestety na 8 drużyn zajęliśmy 7 miejsce i spadliśmy do grupy B. Z mojej postawy trenerzy byli zadowoleni , chłopacy mówili ,że na trybunach siedzieli skauci z NBA i śledzili nas , lecz ja nikogo takiego nie zaobserwowałem i uznałem , że po prostu chcieli mnie wkręcić.
No i dochodzimy do dnia dzisiejszego . Leżę i nie mam pojęcia co mam wybrać, czy renomowane technikum do ,którego idzie Piotr , czy ogólniaka w którym trenerem koszykówki jest kiedyś solidny center w polskiej lidze, czy może najmniej prawdopodobną opcję , wyjazd do Cetniewa do Szkoły Mistrzostwa Sportowego który zaproponowali mi trenerzy po ME. Nie mogłem sobie poradzić z tym wyborem , nagle mama mówi do mnie , żebym się ubierał bo jedziemy do mojego ojca chrzestnego w odwiedziny. Nie namyślając się długo wsiadłem z nią w auto i pojechaliśmy. Mieszkali w przyjemnej okolicy koło Wawy w domku jednorodzinnym. Gdy tam dojechaliśmy od razu skojarzyłem o co mogło chodzić. Żona mojego ojca chrzestnego Małgorzata jest pedagogiem więc było jasne ,że będzie chciała mi doradzić którą szkołę wybrać.
Po herbacie od razu przeszliśmy w trójkę do rozmowy:
(M)ama: Gosia weź nam spróbuj coś doradzić bo w sumie Miki sam nie wie co wybrać a ja mu nie chce nic narzucać , żeby później nie był na mnie zły.
(C)iocia: Słuchaj Mikołaj , co jest dla Ciebie w tym momencie najważniejsze, co Ty byś chciał robić?
(Ja): No Ciociu kurcze ja kocham koszykówkę i chciałbym nadal w nią grać lecz boję się tam wyjechać i zostawić mamę. A po za tym mojej mamie zależy na nauce a tam bym się poświęcił w ogromnym stopniu koszykówce i by mi brakowało czasu na naukę a nie chcę zawieść mamy.
(C): To jest Twoja mama, ona na pewno zrozumie Cię, chce dla Ciebie na pewno jak najlepiej.
(M): No dobra Gosia ale on może sobie nie dać rady , zagubić się w nowym mieście i otoczeniu , boję się że sobie nie poradzi.
(C): Ale czemu Ty się tak boisz? Teraz widzę czemu Miki nie może podjąć decyzji. Daj mu wolną rękę , trochę lat już ma , niech spróbuje czegoś nowego , kto wie, może pewnego dnia będzie zarabiał tym na życie&
(M): No ale nauka&
(C): Nauki on nie zaniedba! Doktorem co prawda może nie zostanie ale, daj mu się poświęcić jego pasji a jego pasją nie są książki tylko piłka i gra w kosza.
(M): Miki co Ty na to.
Byłem zachwycony odpowiedzią mojej cioci i utwierdziła mnie w przekonaniu że koszykówka to jest to co będę robił w przyszłości.
(Ja): Mamo nie bój się , dam radę, zobaczysz.
(M): No dobrze , podjąłeś decyzję , jak wrócimy do domu to prześlemy papiery przez Internet. Dzięki Gosia , bardzo nam pomogłaś.
(C): Nie ma problemu Anka.
(Ja): Dzięki ciocia !
Przytuliłem moją ciocię, i się pożegnaliśmy. Pokazała mi tak naprawdę , do czego powinienem dążyć i wskazała dalszą drogę. Przed wizytą byłem zagubiony ale po niej wiedziałem ,że w pełni będę mógł się poświęcić swojej pasji.