Cuda i zmiany.
Są na świecie cuda, jakich ludzki język nie jest w stanie opisać słowami.
Cuda, które napełniają nasze serca nadzieją i radością.
Rzeczy tak oczywiste, że powoli tracimy zdolność ich postrzegania.
Jednak one były, są i będą zawsze obok nas, ciche i skromne.
Dostrzeć je mogą jedynie ludzie obdarzeni wyobraźnią i możliwością patrzenia.
Dla zabieganej większości społeczeństwa są niewidoczne, umykają jak nieistotne szczegóły.
Jednak są.
Ukazują się nam.
Przypominają o sobie.
Jednak co z tego, gdy ja widzę cud we własnym życiu, a osoba, która przyczyniła się do niego nie jest w stanie pomóc mi ten cud powołać na świat, by każdy mógł się nim cieszyć?
Ja sama nie mam siły, by zmagać się z chłodem i brakiem miłości.
Tego rodzaju zdarzenia, jak moje, powinny mieć wstęp, rozwinięcie i szczęśliwe zakończenie, a nie jedynie wstęp i śmierć.
Zmienia się mój pogląd na piękno nieskalanej niczym radości, jaką daje nadzieja na nowe życie.
Ja sama zmieniam się nie do poznania.
Jednak nic na to nie mogę poradzić.
Życie i pewne osoby, ale i sytuacje zmuszają mnie do zmian.
Do zmian, których nie chcę.