Tak moi drodzy kochani wyglądał nasz bus z pracy, gdy wracałyśmy po 6 dniach wyjazdu. Byłyśmy m.in. w Bielefeldzie, Magdeburgu i Kassel, czyli na południe od Hamburga. Było świetnie :), rano do pracy, by skończyć po 4-5 godzinach, a potem jechać 2 godziny do drugiego miasta, do hotelu (Etap rulez !), a wieczorami grać z Niemcami w karty.
Nie wiedziałam, że umiem tak dobrze język :P -> otóż nauczyłam ich grać w Huja, grę powszechnie nazywaną Panem :). My z Niemcami grałyśmy w Arschlocha , bo Huja trochę nie kumali :P.
Tęskniłam trochę za Bałaganem, choć ten się nie popisał, bo gdy ja byłam na gadu, on akurat kompa nie miał w zasięgu.
Niedobre kochanie :(
Po powrocie spotkałam się z nim na jeden dzień, po czym znów był wyjazd z pracy, tym razem do Aachen, niedaleko granicy z Belgią i Holandią. Byłyśmy w pracy w sobotę wieczorem, więc niedziela była nasza ^^
Pojechaliśmy do Belgii, do miasta Ličge.
W poniedziałek mogłam się wreszcie nacieszyć moim Bałaganem. I to zrobiłam (czyt. nacieszyłam się :] )