Witam wszystkich :)
Trochę mnie tu nie było, a to dlatego, że niektórzy stwierdzili, że to co robię jest bez sensu, głupie i wgl.
Nie uwarzam się za "Beauty Blog'erkę", aczkolwiek staram się podzielić tym co wiem, czasami ostrzec was (i będę to robić).
Odkąd podjęłam ten temat zauważyłam wzrost oglądalności na moim blogu i większy odzew od oglądających (czyli idzie mi całkiem nieźle :))
Mam tego bloga od jakichś 7 lat i dopiero od momentu recenzowania poczułam photoblogową solidarność, więź, wspólnotę.
Pragnę z całego serca podziękować wam wszystkim blog'erkom, które zawsze służyłyście mi pomocą, radą i akceptowałyście moje komentarze ;p. Nigdy pewnie wam nie dorównam, ale chcę żebyście wiedziały, że was szanuję i podziwiam :)
Dzisiaj chcę podzielić się z wami pierwszym wrażeniem co do chińskiej palety 12 cieni Meis. Przepraszam za jakość. Niestety zdjęcia nie oddają jak cienie pięknie się mienią. Są wspaniale napigmentowane- wystarczy lekie muśnięcie palcem a tafla koloru się na nim znajdzie i ciężko ją stamtąd usunąć ;)
Moi ulubieńcy to kolory 2,7,8 ze zdjęcia nr 3. Jak wiecie w niektórych cieniach po starciu mieniącej się warstwy z wierzchu pozostaje sam kolor, w tym przypadku tak się nie dzieje. Co mnie też zaskoczyło cienie matowe też są przyzwoicie napigmentowane i również trzeba się namachać żeby je zmyć. Poszczęścilo mi się zwłaszcza, że nie kupiłam ich sama tylko dostalam je od męża, który wogóle się nie zna, na Walentynki :)
ciekawostka: w katalogu Avon nr 5 będą nowe pędzle: do blendowania cieni i duo-fiber do szpachli :)