Czynności powtarzane regularnie stają się monotonią, rutyną, aż w końcu przeobrażają się w pewien rodzaj rytuału. Faza bezsenności powtarzana u mnie, powoli przeistacza się w rytuał. Narkotyzowanie przybiera postać rytuału, niedługo całe moje życie stanie się jedną, wielką ceremonią istnienia, w której zostaną scalone wszystkie rytuały. Dzisiejszy ranek przywitał mnie chłodnym świtem, który wkradł się z niewiarygodną wręcz bezczelnością ,pod moje powieki delikatnie unosząc je ku górze.Wygrzebałam się spod kołdry, która kształtem i wyglądem przypominała kokon larwy motyla i udałam się na śniadanie. Przy stole siedzieli wszyscy domownicy. Cichutko, nie zwarzając na innych zajęłam swoje miejsce przy stole. W milczeniu zjadłam posiłek i wróciłam z powrotem do pokoju, by wtórnie zawinąć się w kołdrę i zanurzyć w lekturze. Mamy popołudnie. Siedząc na oknie myślę, myślę i zadaje sobie kilometry pytan wijących się w mojej głowie jak splątany motek włuczki, kilometry pytań na które nie ma odpowiedzi w teraźniejszym świecie. Na dany moment zadaje sobie jedno ważne pytanie : dlaczego ludzie, którzy kiedykolwiek nas zranili, ludzie, których już ongi wyrzuciliśmy z naszego życia wracają właśnie w tym momencie kiedy jesteśmy naprawdę szczęśliwi, aby zepsuć lub naprawić to i owo w nim ? Wydawać się może, że winniśmy zamknąć im drzwi, do naszego serca, przed ich wcipskim, ubrudzonym kłamstwami i nieprawością nosem, tak dokładnie i tak skrupulatnie, aby już nigdy więcej nie mogli wejść i zakłócić niemalże idealnego porządku, który panuje w naszym życiu, wszechobecnej harmonii. Jednak druga część naszego umysłu mówi nam, że powinniśmy wtórnie wpuścić ich do serca i zapomnieć dawne krzywdy. Nie jestem Jezusem, aby to uczynić. Podpowiada nam natrętnie abyśmy wymazali występki osób tych z naszej pamięci, wybaczyli słowa i czyny, które wymierzyli w nas niczym rycerz ostrze swojego miecza w ciało wroga, aż po samą rękojeść, łamiąc ostrze we wnętrzu swej ofiary. Dramatyczny efekt pozostawia użycie takiej broni, bo przecież ból fizyczny niknie niczym mrok, gdy słońce pojawiając się na widnokręgu rozprasza go przy bólu psychicznym. Mimo zdrowego rozsądku naiwność kierując nas na zgubną drogę każe wybrać nam drugą z możliwości. Rodzaj ludzki jest niesamowicie wręcz naiwny, zaślepiony ... Ale zarazem szlachetny i dumny. Każdy człowiek bowiem zasługuję na drugą szansę i każdy takową w życiu dostał. Lecz to czy wykorzystamy ją w pełni zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Warto pamiętać, że każda zmarnowana szansa oddala nas od ofiarodawcy. Postawić się na miejscu swej ofiary i zadać sobie pytanie czy chcielibyśmy nad sobą mieć kata również uwagi jest warte. Pożądanie często zakłuca rozsądek, zaś ten każe ugiąć się przed koniecznością, czy zatem pożądanie kogoś obcego jest grzechem ?
W głębokich ciemnościach
pamięci mej,
Twój obraz zapisany,
ongi świtał na granicy cienia,
dziś w jasność przywołany.
~ Alex