Zamglone słońce, zamglone za oknem kominy
masy kropelek wody mi widok rozmyły
Coś nie daje mi spać
w dzień zaś myśli dają o sobie znać
Zamknięty w słoju pancernego chłodu
otoczyłem się sztucznym ciepłem nie wartym krzty zachodu
Teraz ten słój zaczyna pękać, szklista pajęczyna
gotowa jest rozprysnąć się setką małych kawałków
dających pryzmat przez, który przechodzi światło
dając mętny kolor temu czarno białemu światu
Nic nie warte co powiesz póki nie zostanie napisane
Nic nie warte co napiszesz póki nie zostanie powiedziane.