Witam po miesiącu. I zarazem żegnam tych, którzy po moim dzisiejszyw wpisie zapewne przestaną tu wchodzić. A może już przestali? Bo co to za blog, gdzie wpisy pojawiają się od święta? Jak na ironię, mamy Poniedziałek Wielkanocny.
Ostatni miesiąc nie należał do zbyt udanych. Było wiele dobrych chwil - skutecznie zaćmionych totalną nienawiścią do siebie, ale o tym zaraz - i tych gorszych, jak nie katastrofalnych...
Od jakich zacznę? Chyba od tych dobrych. Może jak sobie kilka przypomnę, to te złe nie będą tak się rzucać w oczy? Dobra, więc tak:
- Każda chwila spędzona na zumbie, którą mogę śmiało powiedzieć, że pokochałam! To już 4 miesiące? <3 Jak czytasz to, Aniu, to wiedz, że jesteś najlepsza! :* Niebawem maraton, ahh, moje nogi na samą myśl zaczęły pląsać, podczas gdy ja tu siedzę i piszę
- Chwile spędzone z przyjaciółkami - herbatka w Jasminum z Adunią, która jest na mnie teraz zła, bo nakrzyczałam na nią - nerwyyy! :c. Albo kawusia z Miśką, która ostatnio wiele dla mnie zrobiła, a mianowicie dzięki Tobie, jak to czytasz, w końcu odbyła się ta wiecznie przekładająca się rozmowa ze specjalistą w Krakowie - tak jest, pojechałam tam, i to tylko dzięki niej, sama nie byłabym tak zdeterminowana. Czy rozwiązywanie quizów na filing.pl z Wercią i megazaciesz na wieść, że jesteś 30 letnim mężczyzną :D
- Malutkie pierdołki, choćby zakup nowego lakieru do paznokci - niebieski jak niebo :3 - , podcięcie włosów, takie tam typowo babskie uciechy. ;)
- Dorobienie sobie w tesco paru groszy, tzw. powrót na stare śmiecie - ale współpracowniczki są mega sympatyczne, i wszystkie pozdrawiam, choć wiem, że one to raczej się rodziną zajmują, a nie czytają blogi :D No i będzie na karnecik :)
-------
Na tą chwilę Ci, co chcą mnie kojarzyć z optymizmem, powinni przerwać czytanie. A Ci, co chcą poznać prawdę, jaka jestem, niech czytają i klną na mnie, czy - jak zdażyło mi się usłyszeć - zarzucają mi wieczne użalanie się nad sobą i nic nie robienie, by było lepiej...
Otóż moi kochani, nienawidzę się. Gardzę sobą. Faktycznie sobie nie umiem poradzić z niczym, nadal nie mam stałej pracy, wylewam żale do wszystkich na wszystko, żale na temat pracy w McDonaldzie, tego, jak zostałam potraktowana, tego, że dałam się zamknąć w szpitalu, gdzie mogłam jedynie popatrzeć przez kraty w oknach - tak, to zdjęcie to właśnie widok z oddziału. Tego, że mimo spełnienia tego warunku zostałam wyrzucona, pozbawiona nadziei na wyprowadzkę, studia, brak bezpieczeństwa finansowego. Tak, dorobiłam sobie na boku, gdy miałam L4, jedna z menadżerek podobno mnie wtedy widziała. ZGNIJ W PIEKLE. Ciekawe, czy obchodziły ją/Ciebie wtedy konsekwencje? Albo dlaczego to zrobiłam? Powiem czemu - nie miałam na leki i dentystę. Proste, a zarazem trudne do pojęcia.
Stałam się nieznośna. Podła, wrzaskliwa, mega płaczliwa, każdego dnia lecą mi łzy żalu. I nienawiści. :(
W konsekwencji straciłam wiele na zdrowiu. Ostatnio lekarz na izbie mi to uświadomił, gdy leżałam pod kroplówką z powodu wrzodu. NERWY. A może konsekwencja moich diet?
Powiem wprost: uważam, że jestem gruba. Gruba głupia gruba beznadziejna gruba niestabilna nieudana brzydka pusta gruba gruba smutna użalająca się tłusta. Mam wrażenie, że przy każdym kroku sie trzęsę, każde spojrzenie w lustrze jest jak kara.
Nawet krwi nie udało mi się ostatnio oddać, próbuję odkąd skończyłam 18 - nigdy mi się to nie udało.
Wolę być szczęśliwym, słabszym chudzielcem - nie takim, jak w szpitalu, ale mieć te 6 kg mniej, niż żyć jak teraz - narzekając na wszystko i tak siebie nienawidzić.
Przepraszam tych, którym jeszcze na mnie zależy, ale ja chcę być szcześliwa, a nie uszcześliwiać innych kosztem siebie. Obiecuję, że blog nie będzie nigdy miał charakteru "moje odchudzanie", nadal będę go prowadziła w podobnym stylu. I nadal jestem anty pro ana, i nienawidzę any i tego, że tak wiele osób przez nią cierpi, ale... ja nie mam już nerwów. No nie umiem siebie takiej zaakceptować.
Pozdrawiam każdego z osobna bardzo bardzo mocno, a w szczególności: Miśkę, Adunię, Weroniczkę, Anię Gawlitę - wybacz mi, że nie przyjechałam do Ciebie, ale jak wspomniałam, leżałam w sobotę na izbie :((, Kamilę Harazin - walcz kochana nadal, na mnie się nie oglądaj! - Agnieszkę Matyszczak i jej siostrzyczkę Anię, waszą wspaniałą mamuśkę, wiele sił dla was wszystkich, Anię Krzysztof, najlepsza zumbowiczka na świecie, a przy tym jesteś naprawdę supergirl! I pozdrawiam także Ciebie, Grażynka, oraz Twoją rodzinę, jesteś dobrą osobą, z dobrym sercem. To pa!