Hej wszystkim! :)
Troszkę zaniedbałam wpisy na bloga, tak naprawdę nie jestem pewna, ile osób to czyta. Jeśli jednak jest chociaż jednen rodzynek, to z
przyjemnością będę nadal umieszczać jakieś wpisy!
Ciągle jestem zalatana, tu pracka, tam kolczyki, w międzyczasie Avon, i oczywiście ukochana Zumba <3 Wczoraj było genialnie, zwł. "gimmie gimmie gimmie" by Beanie Man - miałam wrażenie że mi zaraz dupsko odleci w kosmos Jutro kolejny trening z niezastąpioną Anią K.
- nie mogę się doczekać!
Troszkę też lepię, pomalutku realizuję zamówienia na kolczyki, pojawiło się też kilka nowych zamówień (naszyjnik, breloczek i inne wzory ), ale do końca stycznia postaram się wyrobić, także ci, którzy czekają - cierpliwości!
Pochłaniam również książkę za książką - obecnie czytam "Moja dieta cud" Beaty Pawlikowskiej - urodzinowy prezent od kochanej Weronisi Jeśli to czytasz, to wiedz że książka super - idealnie trafiłaś
Od razu mówię, że pani Beatka nie namawia tam nikogo na - broń Panie Boże - odchudzanie! Wręcz przeciwnie - w oparciu o własne doświadczenia życiowe napisała mnóstwo prawdy,
niestety niewygodnej prawdy na temat naszej obecnej żywności. Czemu niewygodnej?
Wiadomo, przetworzona żywność może dla wielu osób być smaczniejsza, niż to, co natura nam dała. Jednak oprócz dodatkowych walorów smakowych dostajemy w gratisie całą górę konserwantów, syropu glukozowo - fruktozowego (zabójca dla zgrabnej sylwetki) i innych syfów. Może jestem hipokrytką, bo
sama używam słodzików - sacharynianu sodu, czasem aspartamu - ale to raczej forma nałogu. Ale pracuję nad tym!
Wspomnę jeszcze, że obecnie osiągnęłam wagę docelową, i chcę ją utrzymać. Wydaje mi się, że wyglądam ok. choć nie powiem, anorektyczne mechanizmy się pojawiają, i to jest najcięższe. Ci, co walczą, wiedzą na pewno o czym mówię - myśli o ponownym
schudnięciu, natręctwo na temat wagi i obecnego wyglądu, głównie natręctwo typu: Boże, jak ja sie spasłam/zaniedbałam/nie chcę
żyć z takim wyglądem/oblech/beznadzieja/tłuścioch/żałosna. Skłamałabym, gdybym powiedziała że zawsze jest super.
Mam nadzieję, że mój blog pomoże zrozumieć osobom zdrowym tragizm zabużeń odżywiania. Nie ważne, czy to anoreksja/bulimia/anoreksja bulimiczna/kompulsywne objadanie się. Człowiek ZAWSZE czuję się przegrany i beznadziejny - z
wyglądu i ze wszystkiego. Jeśli znacie kogoś, kto ma tego typu zabużenia, to wiedzcie, że KRYTYKA NIE DZIAŁA, A WRĘCZ
PRZECIWNIE - ktoś taki i tak siedzi w dole, nie trzeba tego dołu powiększać.
A co pomoże? Przede wszystkim wiedza!
Trzeba poznać mechanizmy choroby, zrozumieć chorobę, która tak naprawdę siedzi
głęboko w pscychice - mówią nawet że to Choroba Duszy. Coś w tym jest. Jak już posiądziesz wiedzę, dużo rozmawiaj, staraj się dociec źródła, gdzie tak naprawdę tkwi problem, co dzieje się z sercu anorektyka/bulimika. Nazwa "anorexia nervousa" oznacza jadłowstręt psychiczny. Z książki "Kiedy jedzenie wymaga odwagi" Harriet Brown pożyczę lepsze określenie - powinno się tłumaczyć "jadłostrach psychiczny". Bo tu chodzi o lęk, nie o wstręt do jedzenia - no sorry, to że nie jadłam, nie oznaczało że nie
miałam takiegp pragnienia. Ja PŁAKAŁAM z głodu, zakończyło się mieszanką anoreksji i bulimii, a stąd już prosta droga do trumny.
Strach przed przytyciem był jednak silniejszy. Ale w porę otrzymałam pomoc, jakiej wielu nie otrzymało, i teraz ich z nami nie ma...
Ale są i też tacy, co przeciwstawili się tym diabłom.
Pozdrawiam kochaną i bardzo dzielną Agnieszkę M, poznałam Cię w 2012 na
oddziale, wywinęłaś się śmierci - dosłownie - a teraz pracujesz, uczysz się i pomalutku wychodzisz na prostą! A inteligencję masz fenomenalną!
O Tobie, Joasiu też pamiętam - zmotywowałaś i nadal mnie motywujesz swoim szczęściem, optymizmem, tym, że masz synka.
Jesteś superkobitka! I pomagasz innym z "tym" problemem. Dokopałaś tej suce, anoreksji, i nadal to robisz - ratując inne ofiary tej
choroby. A ja chcę do Ciebie dołączyć!
Trzymam kciuki za Kamilę, poznaną na forum, jak się okazało zabójczym. Nadal walczysz, szukasz właściwej drogi, czasem zabłądzisz, ale nie poddajesz się, a to, jak nieciekawą masz sytuację jest dodatkowym bagażem na twoje kościste barki. Ale masz tą wolę walki, nie daj się! Ja zawsze będę w Ciebie wierzyć, ja po prostu wiem, że wygrasz!
Na tym zakończę ten długidługidługi wpis. Mam nadzieję, że doczytacie choć połowę