Nie dzwoni, nie pisze nic. Jego nieobecność odczuwam wszędzie, w każdym ułamku sekundy. Nie umiem się pogodzić z tym, że już go nie ma. Wszystko na co patrzę przypomina mi, że kiedyś tu był. Nie chcę zapominać go, chcę by na zawsze pozostał w mej pamięci !
To jest nie w moim stylu. Nie umiem się już szczerze śmiać, udaję śmiech! Wcale nie jest mi źle aż tak bardzo, tylko poprostu w głębi serca czuję straszny smutek. Sama nie wiem o co chodzi... Myślę jedno, mówię drugie, a robię trzecie -,- Czuję że w klatce piersiowej mam wielką dziurę i pustkę. Nie mam ochoty na zabawy. Weekend wolę spędzić w domu przed komputerem, albo leżąc na łóżku i nic nie robiąc. Nie chcę nawet wychodzić z domu, bo wydaję mi się, że to nie ma sensu. Jak czytałam wcześniejsze notki, to one były jakieś takie pełne radości, potrafiłam się cieszyć nawet z jakiejś głupiej błachostki, a teraz wydaję mi się, że to jest żałosne co ja pisałam... Często płaczę, popatrzę na coś, przypomnę sobię coś i łzy same lecą -,- nie Chcę już tego, chcę znów się śmiać i bawić! Ale narazie nie umiem ... :(