photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 11 MAJA 2013

Probo 2013

 

czasy niby się zmieniają, życie idzie do przodu, kurczy się liczba ludzi w okół nas, rośnie za to zazwyczaj liczba kasy (w porównaniu z czasami licealnymi czy studenckimi), ale niezmiennie ciężko jest wracać z Proboszczewic szczeólnie jak się jedzie ze swoją dziewczyną bo wtedy to już całkiem nie ma do czego i do kogo wracać za bardzo no dobra, jest jeszcze Unibax i 4-5 bliższych osób wśród znajomych , ale to nie jest i tak statystycznie zbyt korzystne

 

 

pojechaliśmy z Justyną w celach zabawowo-rekreacyjno-majówkowych świadomie nie użyłem tu słowa "wakacyjnych" bo słowo to jest u mnie w domu obecnie tak "pozytywnie" popularne jak generalnie ja przez całe życie dla niektórych tutaj... ech, jakże chciałoby się mieszkać kompletnie gdzie indziej i kompletnie z kimś innym

 

 

nasza podróż pociągami tym razem przebiegła bez większych ekstremalnych przygód pojawiły się wprawdzie u niektórych pewne wątpliwości na jak zawsze zakręconym dworcu w Sierpcu, ale wydaje się, że sytuacja była jednak pod kontrolą pechowo Proboszczewice na same wejście przywitały nas deszczem, ale Marlena z Dżast sprawiły, że specjalnie tego z wnętrza samochodu nie mieliśmy prawa poczuć dojechaliśmy 2 maja wieczorem, więc już ciężko było specjalnie tego dnia poszaleć. po pewnym czasie dotarł Piotrek, przewijali się Krzysiek z Magdą i generalnie było wielce fajnie 

 

3 maj rozpoczął się od wizyty Babci i Dziadka wizyta ta sprawiła, że my już nie musieliśmy się do nich fatygować (choć trochę żal, że nie zobaczyłem się z dziewczynkami wcale ), a było to o tyle dobre (generalnie lubię tam chodzić), że pogoda tego dnia była naprawdę fatalnie fatalna . Nie nudziliśmy się jednak tą deszczową i chłodną porą. A propos - pewną atrakcją tego wyjazdu był fakt, że piec u Cioci był kontuzjowany i pierwsze dwa dni w ogóle nie mieliśmy ogrzewania no, ale jakoś się razem rozgrzewaliśmy siedząc przykryci czym się dało (przynajmniej część), grając w PS, pijąc nic nie działające na ludzką formę piwo "Perła" i generalnie tworząc atmosferę, która nie daje myśleć o zimnie przyjemny dzień generalnie taki typowo proboszczewicki, a jeszcze do tego wszystkiego doszły przeżycia (ale również tylko niektórych ) związane z tym, że Dżastinowa kotka Pusia urodziła małego i podobno ładnego i fajnego (ja tam się nie znam) kociaka. Wieczór upłynął mi i Justynie na spacerze z Marleną, kolacją w Arkowym domu i ostatnim już piwem (połączonym z wielką paczką chipsów maczanych w keczupie) w domu pozostała sobota

 

sobota od początku była głównym celem naszej wyprawy, albowiem tego dnia odbywała się impreza z okazji Dnia Strażaka czyli słynna od lat i już kiedyś mnie goszcząca majówka w Probo od rana zachodziliśmy w okolice sceny, krążyliśmy po odpustowych bazarach, jedliśmy lody a automatu, słuchalśmy występu orkiestry i co jakiś czas...gubiliśmy się z Piotrkiem i Just przed właściwym i ostatecznym wyjściem na imprezę zorganizowaliśmy sobie jeszcze (właściwie Piotrek zorganizował) grilla na którym odżyłem po lekkim wcześniejszym zamuleniu na imprezę dotarłem już w idealnej formie i nastroju szkoda tylko, że niektórzy mimo obietnic nie dotarli... i że generalnie było w sumie mało znajomych. Spotkaliśmy jednak oczywiście Olę i choć było to spotkanie niezwykle krótkie to jednak niosło w sobie ogromne pokłady radości i przyjemności . Na brak towarzystwa jednak i tak i tak nie narzekaliśmy . Z czasem ruszyłem nawet grube cielsko (swoje) i zaczęliśmy ambitnie i dynamicznie (oczywiście z ograniczeniem warunków w okół nas czyli względnej ciasnoty) tańcować przy hitach disco-polo i discopolopodobnych . Jednak jak zawsze i wszędzie pech nas dopadnie wszędzie. Tańczymy, tańczymy, aż tu nagle zaczyna nas szczypać w gardłach i odbierać nieco powietrza . Poza tym Justyna odczuwa też coś w nosie, a mnie zaczynają szczypać oczy. Cóż, majówka w Probo jest zawsze związana z różnorodnymi szarpaninami, a tam gdzie kłótnie tam od razu często mocno nadgorliwa ochrona i w taki oto sposób Tulinkowa para została potraktowana gazem... Jako, że zamieszanie powoli robiło się coraz większe to Krzysiek oddelegował nas do domu, stwierdziliśmy, że może i warto go posłuchać . Dużo nie ominęliśmy bo później podobno działo się sporo, ale cała impreza trwała jeszcze może z pół godziny od naszego zniknięcia. Nie poszliśmy od razu spać tylko dalej piliśmy na balkonie do momentu aż mój organizm chyba się zbuntował. Skończyło się więc na silnym bólu głowu, drgawkach dziwnych z zimna i przepicia i podobno braku oddechu (ja się z tym nie zgadzam ), ale rano obudziłem się całkiem zdrowy (no i nie zwracałem w nocy piwa żadną drogą) więc chyba nie wyszło tak źle .

 

 

W niedzielę już nie było miejsca i czasu na szaleństwa, gdyż względnie wczesną porą było nam dane jechać do domu. Zdążyliśmy jednak odwiedzić Marlenę i Arka. Chciałem odzyskać moją książkę (Marlena miała "Bar X czyli Wielką Improwizację Marcina Z."), ale okazało się, że robi ona karierę gdzieś w Płocku i będzie dla mnie dostępna w późniejszym terminie . Przed wyjazdem zjedliśmy jeszcze duży rodzinny proszony obiad i już mogliśmy ryzykować życie podczas podróży powrotnej . Dlaczego ryzykować? Dzień wcześniej przyjechała po nas swoim samochodem moja Mama dla której to był jeden z pierwszych kontaktów z kierownicą od momentu niedawnego zdania na prawo jazdy. A tu taka trasa... No, ale Mama dała radę po mistrzowsku i bez żadnych zarzutów, a jazda z Nią była niezwykle ciekawa i efektowna . I chyba dobrze, że mogliśmy się o tym przekonać .

W Toruniu trafiiśmy w sam raz na mecz Unibaxu . Może i pojechaliśmy bez szału, ale dwa punkty wpadły i nadal jesteśmy niepokonanym liderem .

 

 

Zacząłem cały wpis od konkluzji, że ciężko było wracać. Po napisaniu tego pierwszego od wielu miesięcy wpisu zdaję sobie z tego sprawę jeszcze bardziej... No cóż, takie życie, trzeba robić co się da, żeby i tutaj było jak najfajniej . Tymczasem na koniec dziękuje bardzo Mojej Tulince za wspólny radosny wyjazd  a także wszystkim tym, którzy ten nasz pobyt tam uczynili zgodny z naszymi oczekiwaniami

Komentarze

~dzast no nareszcie coś nowego do poczytania ;p
to był emocjonujący weekend, bynajmniej dla mnie, maluszek rośnie zdrowo i szybko, i z dnia na dzień coraz piękniejszy :) (bo to chyba jest ON)
majówka wypadła jak zawsze czyli jak to w Probo, ktoś się zawsze musi bić ;p
ogólnie weekend fajny bo spędzony w miłej atmosferze ;)
13/05/2013 16:05:23
~justys o jest i notka:d NARESZCIE coś;D
bardzo ładnie opisałeś ten wyjazd, chociaż pewnie na blogu byłoby jeszcze lepiej;)
zgadzam się prawie, że z całym tym opisem, pomijając to że naprawdę nie mogłeś złapać oddechu i nie kłamaj;p
fajne jest Probo, fajna była impreza i oby takich więcej, a nawet i jeszcze lepszych ;p
i nie będę bardziej rozkręcaj bo jeszcze mi notka tutaj wyjdzie, a takie szaleństwa to wole sobie na bloga zostawić :d
tylko jeszcze dziękuję za wspaniały wyjazd Tobie ;* ;* ;* i wszystkim, którzy się do jego fajności przyczynili;)

12/05/2013 20:43:33