Oglądam koreańskie filmy, obgryzam paznokcie, nabawiam się nowych siniaków, czytam komiksy, śmieję się z rzeczy, z których nie powinnam i płaczę przy Regen Volt, Soka Lesz, chcę wyjść za któregoś z braci Reid, ewentualnie potomka Gregory'ego Pecka, wspominam bez nostalgii, wciskam w usta mojej wyobrażonej szóstce papierosy i brzydkie słowa, pijam herbaty, porzucam niektóre znajomości, daję wygasnąć innym, robię porządki w szafie i dużo się zastanawiam. Wiosna coś błądzi, ale w sumie zima odbija moje ostatnie nastroje, chociaż wcale to tak nie wygląda.
- Wiesz Ulka, fajna jesteś, taka łagodna - zaryzykował komplement Janek, całkiem już w dobrym nastroju, zmuszającym do wyznań.
- Zapachniało Dostojewskim - ona na to, odpowiedź mająca dno, jak zwykle, nie pływająca tylko po powierzchni (ale i tak w subtelny, Ulowy sposób, gdyby powiedziała to Reńka zabrzmiałoby ostrzej, nigdy nie zgłębiona magia). Mimowolnie przyglądał się jej oczom zielono-kocim i zastanawiał się nad dziećmi, to znaczy jak wyglądałyby ich dzieci i czy miałyby dobre stopnie, obdarte kolana.