Żeby nie było śmierci drugiego człowieka
Tak nagle straconego; tyle bólu czeka
Skazani na samotność, z własnymi problemami
Płacząc po cichutku; twarz zalana łzami
Serce z bólu, nie wytrzymuje
Dusza umiera, już nic nie czuje
Pierś przeszywa, śmiertelne tchnienie
Płaczesz gdy myślisz; rani Twe sumienie
Stajesz nad grobem, ronisz łzy rozpaczy
Próbujesz zrozumieć; nic nie wytłumaczy
Odeszła od Ciebie, nigdy już, nie wróci
Twoja twarz nad mogiłą ciągle się smuci
Czemu tak cicho, tak głucho dokoła
Nikt nic nie mówi, tylko serce woła
Zranione na wieki, niezabliźnione rany
Śmiertelny los, został Ci nadany
Padasz na kolana, na grobie znicz zgaszony
Twój płacz i lęk, bólem zagłuszony
Z trudem się podnosisz, wznosisz oczy do góry
Szukasz odpowiedzi; burzowe tylko chmury
Odchodzisz od zmysłów, zamykasz się w sobie
Masz tylko pytania, w Twojej śmierci dobie
Martwe spojrzenie, łzy nie wysychają
Musisz stąd odejść. Zmarli tu zostają.....