Witajcie!
Ten tydzień tak szybko zleciał... 4/5 dni w pracy (11godz dziennie) 1 dzień wolny i wolna sobota, a dzisiaj dzień wypełniony egzaminami... 3 egzaminy... Polityka pieniężna, statystyka matematyczna i prawo cywilne... Poszło nienajgorzej, ale zdenerwował mnie dość porządnie jeden z profesorów Czym? Mianowicie... Mieliśmy zacząć z nim egzamin o 16.00, on pojawił się ok. 16.45... I w dodatku podzielil nas na grupy według kierunków... Oczywiście mój kierunek został wyproszony z sali. Jak wreszcie nadeszła nasza kolej to usadził nas wszystkich obok siebie w takiej "zbitej grupie"... Co najlepsze każdy miał te same pytania... Czyli mógł nas nie dzielić, wyszłoby na to samo. No ale ok. Heh, jak zawsze użalam się nad sobą. Być może przez tą irytację i wyczerpanie.
Muszę już kończyć. Prawdopodobnie kolejny wpis dodam jak będą wyniki (a może i wcześniej... ).
Spokojnej nocy