Ufff, kryzys się trochę zmniejszył. Jest lepiej.
Zaczyna coś mi się chcieć.
Trochę motywacji się znalazło do ogarnięcia rzeczy na studia.
Odhaczam.
Jestem w połowie drogi do odhaczenia wszystkich punktów.
Referat w połowie, materiały do egzaminów przyswojone nawet nie w połowie.
Rzeczy do zaliczeń w sumie przygotowane, w sumie ogarnięte.
Następne dwa tygodnie - szukuje się uczenie.
Jedyne, co mnie pociesza to, to że niedługo wolne. Koniec sesji. Koniec pierwszego roku. Przerwa.
I weekend w Warszawie.
Uff