Wyłaniam się spośród mgły gęstej i z radością witam pierwsze ciepłe promyki słońca, które padają na moją skropioną łzami twarz. Nie wiem czemu płaczę. Z radości? A może wręcz przeciwnie? Może to nie moje łzy, lecz ogrzana nadzieją mgła? Dziwnie się czuję. Bardzo dziwnie zawieszona między piękną, pełną światła rzeczywistością, a światem mrocznym i pełnym bólu. Mam wrażenie, że to co trzyma mnie na tej krawędzi jest niezwykle delikatne. Czuję się jakby delikatny podmuch był w stanie zepchnąć mnie w złą stronę... A wtedy znów zabłądzę we mgle.
Tak bardzo niepewnie...
Lublin. Cudowne dwa tygodnie, tysiące minut blisko Niego, tragicznie zakończone wesele (<3), naście obejrzanych filmów, dziesiątki (albo setki?) paragonów, rozerwana torba z McDonalda, Basia, Jack Daniels, Pan Tadeusz, Perełki (itp., itd.), setki łez, tysiące uśmiechów... I wydane (zaledwie ;)) niecałe 2 tys. zł.
Po powrocie. Radość Szymka jak mnie zobaczył i foch Oli, że to nie z Nią zobaczyłam się pierwsza. Pierwsze dni w szkole i to dziwne uczucie, że wiele mnie ominęło. Zbita najśliczniejsza lufeczka na świecie... Oglądanie pamiątek z Holandii z Szymkiem, zwiedzanie Biedronki z Hipisem. Tona sprawdzianów... A później pierwszy szloch w ramię Szymka i jego: Będzie dobrze śliczna. I ja i Ola będziemy przy Tobie zawsze. Pamiętaj.
Brakuje mi tylko jeszcze dwóch osób. Jedna to moje Szczęście kochane, a druga to mój brat, który ma mnie w dupie i się ze mną nawet nie przywita (i tak Cię kocham, ale będę Ci to wytykać :*)
Dooobra. Koniec rozprawki. Miłego weekendu :)---> nutka