photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 22 KWIETNIA 2013

107.

 

 

 

 

 

 

 

Ponętna powierzchowność ludzkiego istnienia, tworzona przez opowiadana przed snem legendy i baśnie, słuchane w ciepłych, bezpiecznych ramionach mamy babci, z których co wieczór odbierał mnie Morfeusz, rozpływa się niczym mgła, ukazując szkaradną życia twarz. Barwy tęczy zastępuje pochmurnej nocy mrok, lecz serce wciąż przesiąknięte wiarą i nadzieją na bajkowy happy end. Psychomachia prowadzi do silnie krwawiących ran, które bardzo powoli goi czas. Mimo to dalej podążam przez życie, każdego dnia na nowo przełykając swoją śmierć. Wegetuję jako jedyne istnienie w pełni świadome swej śmierci.

Iluzjonizm opowieści z dzieciństwa sprawia, że idąc w stronę raju, do którego prowadzi świątynia, natrafiam nagle na zimną, nieustępliwą ścianę, która w pył obraca moje wyobrażenie miejsce bezwzględnego spokoju, bezpieczeństwa i piękna. I następuje horror vacui. Bo czym jest raj i gdzie się on znajduje, skoro to jedynie jego złudzenie? I upadam na kolana, do Boga kierując błagalną, niemą modlitwę. Wierząc iż On jedyną mą ostoją i twierdzą.

 

 

 

 

 

 


"Czy dasz radę kochać, mimo, że ja
Nie umiem już sam, bez Ciebie wstać?
Czy dasz radę kochać, mimo Twych ran?
Nie umiem już sam bez Ciebie wstać?"

 

Napraw by Lemon

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze

flick lemon <3
22/04/2013 21:18:08