czasami, kiedy zwyczajnie idę ulicą, mam ochotę usiąść, żeby idiotyzm świata mnie nie powalił.
istotnie, bywa to uciążliwe. ale cóż, gdzieś we mnie za bardzo rozwinął się zmysł krytyki i nijak nie mogę tego zmienić (albo nie chcę).
za często robię coś, czego robić nie powinnam i porzucam rzeczy, które zrobić powinnam.
nie, nie żałuję.